Kilka dni temu przyjąłem drugą dawkę szczepionki AstraZeneca. Poczułem ulgę, bo teraz koronawirus ma bardzo małe szanse na to, by mnie poturbować, a być może nawet zabić. Jestem górą nad tą śmiercionośną zarazą. Martwi mnie tylko, że ciągle za mało jest Polaków w takiej sytuacji jak ja, czyli w pełni zaszczepionych.
I wiadomo, czym to się skończy, kiedy zatopi nas kolejna fala koronawirusa. Bo, że zatopi, nie ma wątpliwości. Specjaliści różnią się tylko w ocenie terminu jej nadejścia. Tak na chłopski rozum, patrząc jak wielu z nas ma głęboko wiadomo gdzie ciągle panujące obowiązujące obostrzenia, to czwarta fala przyjdzie wcześniej niż później.
I wtedy, kiedy już przyjdzie, uważam, że ludzie w pełni zaszczepieni powinni mieć specjalne przywileje, powinni być w pewien sposób lepsi od tych, którzy szczepienia unikają.
O jakich przywilejach myślę? Kilka propozycji. Kiedy dopadnie nas kolejny lockdown to osoby w pełni zaszczepione powinny mieć prawo chodzić do knajp, kin, teatrów, na koncerty i na sportowe zawody. Hotele i pensjonaty powinny dla nich stać otworem. We wszelakich urzędach powinny mieć tzw. szybkie ścieżki do załatwiania swoich spraw, bez konieczności umawiania się na konkretny termin. Zaszczepione dzieci powinny mieć normalne lekcje w szkołach. To w największym skrócie założenia szczepionkowego rasizmu.
Czytaj też:
Trzecia dawka szczepionki Pfizera. Koncern już w sierpniu idzie do regulatorów
To będzie nagroda dla nas za obywatelską postawę. Bo tak traktuję szczepienia. Nie tylko jako przejaw troski o własne zdrowie, ale także jako dowód na to, że czujemy się odpowiedzialni za resztę mieszkańców naszego kraju.
A co bym powiedział tym, którzy się szczepić nie chcą? Daj wam, Boże, zdrowie.
I daj wam, Boże, brak wyrzutów sumienia za to, że przyczyniacie się do tego, że zaraza znowu się u nas rozgości na dłużej. Że padną kolejne biznesy, że dzieci znowu będą udawać, że się uczą, siedząc w domu przed komputerami albo, że w ogóle stracą kontakt ze szkołą, bo w domu bieda i nie ma sprzętu. Wymieniać dalej?
Czytaj też:
Kulisy powrotu Tuska, tłuste koty z PiS, kto sprzedaje Polskę Rosji. Nowy „Wprost”
Nie ukrywam, że bierze mnie złość, gdy słyszę o pomyśle: „a może by tak, na zachętę, płacić po parę stówek dla tych, którzy się w końcu zgodzą na szczepienie”. Niedoczekanie! Mam pomysł na inną zachętę, myślę, że o wiele skuteczniejszą. Obywatelu, jeśli mogłeś się zaszczepić, ale miałeś to gdzieś, a teraz zachorowałeś, to będziesz musiał płacić za koszty leczenia. Przesadzam? Może i tak, ale wydaje mi się, że skoro kiepsko działają marchewki, to trzeba złapać za kij.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.