27 czerwca 2018 roku premierzy Polski i Izraela podpisali wspólną deklarację, po tym, jak przez polski parlament przyjęta została nowelizacja ustawy o IPN. „Nie zgadzamy się na działania polegające na przypisywaniu Polsce lub całemu narodowi polskiemu winy za okrucieństwa popełnione przez nazistów i ich kolaborantów z różnych krajów” – brzmi fragment dokumentu, pod którym swoje podpisy złożyli Mateusz Morawiecki i Benjamin Netanjahu.
Koniec deklaracji Morawiecki-Netanjahu?
Jak podaje „Dziennik Gazeta Prawna” w odpowiedzi na podpisaną przez Andrzeja Dudę nowelizację Jerozolima może wycofać się z tej historycznej deklaracji. Dziennikarze podkreślają, że dokument z 2018 roku kończył spór o nowelizację ustawy o IPN. Ówczesny minister edukacji a obecnie premier Naftali Bennet i były lider partii Jest Przyszłość Yair Lapid, który aktualnie stoi na czele MSZ, byli wobec deklaracji bardzo krytyczni.
Rozmówcy „DGP” z kręgów dyplomatycznych podkreślili, że nie będą za wszelką cenę walczyć o utrzymanie deklaracji, głównie ze względu na brak możliwości porozumienia ze stroną izraelską. Dodają, że każdy krok polskich władz jest natychmiast odbierany jako antysemicki.
Izrael oskarża Polskę
Po podpisaniu przez prezydenta Andrzeja Dudę nowelizacji Kodeksu postępowania administracyjnego, na mocy której do 30 lat wstecz ograniczona została możliwość zaskarżenia decyzji administracyjnych podjętych z rażącym naruszeniem prawa, na Polskę spłynęła fala krytyki ze strony Izraela.
Choć chodzi o okres ostatniego 30-lecia, Izrael dopatruje się w nowelizacji Kodeksu postępowania administracyjnego zamknięcia furtki dla roszczeń swoich obywateli dotyczących majątku utraconego w trakcie II wojny światowej. Premier Naftali Bennett zatwierdzenie nowego Kpa ocenił jako „haniebną decyzją i bezwstydną pogardę dla pamięci o Holokauście”.