Na polsko-białoruskiej granicy zostało ok. 10 osób
Przez 14 dni grupa 32 migrantów koczowała w lesie w Usnarzu Górnym na granicy polsko-białoruskiej. Nie dopuszczano do nich lekarzy, prawników i dziennikarzy. Jak poinformowała w niedzielę 22 sierpnia na Twitterze Fundacja Ocalenie, dziś w Usnarzu zostało około 10 osób, a reszta na razie wróciła na Białoruską stronę. Grupa, która została zeznała, że już 22 raz przechodzą na polską stronę granicy i za każdym razem Straż Graniczna odwoziła ich z powrotem na Białoruś. W kolejnym w wpisie na Twitterze przedstawiciele fundacji podali, że odczytują przez głośnik imiona migrantów, aby zorientować się, kto został na miejscu. „Mundurowi włączyli wszystkie koguty. Zagłuszają nas” – czytamy.
twittertwitter
Wcześniej komunikat wydała Straż Graniczna, która poinformowała, że po jej interwencjach, białoruska strona chciała „zabrać całą grupę koczującą na wysokości m. Usnarz Górny”. „Ponad połowa cudzoziemców opuściła teren, pozostałe osoby nie chcą opuścić miejsca koczowiska” – czytamy.
„To na stronie białoruskiej spoczywa odpowiedzialność za migrantów”
W sobotę 21 sierpnia w sprawie migrantów na granicy polsko-białoruskiej Mateusz Morawiecki spotkał się z premierami Litwy, Łotwy i Estonii. Po rozmowach, na stronie KPRM pojawiła się informacja, że migranci przebywają na terytorium Białorusi, dlatego to władze tego kraju ponoszą za nich pełną odpowiedzialność.
Podobne zdanie wyraził wieczorem w sobotę podczas briefiengu w Warszawie szef KPRM Michał Dworczyk. Ocenił, że „mamy do czynienia z wojną hybrydową”, prowadzoną przez władze białoruskie. – Naszym obowiązkiem jest zadbać o bezpieczeństwo obywateli. Nie możemy pozwalać wciągać się w prowokacje reżimu – podkreślił. – Premierzy krajów bałtyckich wyrazili jednolite i bardzo jasne stanowisko: obowiązkiem każdego kraju jest strzeżenie granicy – dodał. – Migranci są po stronie białoruskiej, a w konsekwencji – jeśli patrzymy na to z punktu widzenia prawa międzynarodowego – to na stronie białoruskiej spoczywa odpowiedzialność za wszystkie osoby, które są po tamtej stronie granicy – powiedział.
Czytaj też:
Polska robi dokładnie to, czego chce Łukaszenka. „On tylko czeka, aż ktoś umrze na granicy”