Straż Graniczna przez wiele dni nie dopuszczała nikogo do koczujących przy granicy uchodźców. Poseł KO Franciszek Sterczewski jeszcze w nocy z poniedziałku na wtorek 24 sierpnia pisał w mediach społecznościowych, że nie mogą oni uzyskać ani pomocy prawnej ani medycznej. Wcześniej wielokrotnie informowano, że funkcjonariusze nie pozwalają aktywistom i okolicznym mieszkańcom na przekazywanie żywności potrzebującej grupie.
Teraz przedstawiciele RPO wreszcie spotkali się z uchodźcami. – Ci w obecności Straży Granicznej potwierdzili, że chcą ubiegać się o ochronę międzynarodową, jednak funkcjonariusze nie przyjmują tego do wiadomości – przekazali w rozmowie z dziennikarzami pracownicy Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur.
– W obozie są 32 osoby, w tym pięć kobiet. Jedna ma 15 lat, inna 51 i ma problemy z nerkami. Cudzoziemcy skarżą się na złe samopoczucie. Sami widzimy, że potrzebują dużego wsparcia psychologicznego. Jeśli chodzi o posiłki, to strona białoruska dostarczyła im chleb. Natomiast od strony polskiej nie otrzymują pod tym względem żadnej pomocy. Jeśli chodzi o dostęp do bieżącej wody, to korzystają z rzeki, która płynie obok – informowali wysłannicy RPO.
Grupa uchodźców koczuje w okolicy Usnarza Górnego już od kilkunastu dni. Urzędnicy Biura RPO podkreślali, że ludzie ci „skarżą się na złe samopoczucie” i potrzebują „dużego wsparcia psychologicznego”.
Nie ma usprawiedliwienia dla tortur
Warto na koniec przypomnieć krótki fragment raportu RPO z działalności Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur w 2020 r., opublikowanego 17 maja tego roku. „Wyrażony w artykule 40 Konstytucji RP zakaz stosowania tortur, okrutnego, nieludzkiego lub poniżającego traktowania i karania ma charakter absolutny, niemożliwy do wyłączenia, zawieszenia lub usprawiedliwienia nadzwyczajnymi okolicznościami. Wywiedziony jest on bowiem z obowiązku poszanowania przyrodzonej i niezbywalnej ludzkiej godności” – czytamy na stronie RPO.
Czytaj też:
Komisja Europejska deklaruje wsparcie dla Polski. „Z poszanowaniem praw człowieka”