Rozmowa „o pracę” w ostrygarni. „Coś mi tu nie pasowało”

Rozmowa „o pracę” w ostrygarni. „Coś mi tu nie pasowało”

Spotkanie w restauracji - zdjęcie ilustracyjne
Spotkanie w restauracji - zdjęcie ilustracyjne Źródło: Shutterstock / ESB Professional
Kilka dni temu obżerałem się w samotności morskimi pysznościami w ostrygarni na Hali Koszyki. Przy stoliku przede mną siedziała przedziwna para. Coś mi tu nie pasowało.

On - młody Polak o twarzy seryjnego mordercy, ubrany w białą koszulę, w okularkach w cienkich ramkach, z zegarkiem tanim ale mającym wyglądać na drogi (wielka lśniąca cebula, na oko za tysiaka z TK Maxxa), notował coś w kołonotatniku z tą zmęczoną i skupioną miną, jakie przybieramy na przeciągających się, nudnych zebraniach. Ona - młoda i ładna (choć przeciętna) Ukrainka ubrana jak do rozmowy o pracę, w garsonkę, tyle że pod marynarką zupełnie naga, nic pod spodem. Mina również jak na zebraniu, również notuje. Nic nie jedzą, przed nimi zestaw roboczy - kawy i wody mineralne. Rozmowa o pracę w ostrygarni? Bez biusthaltera?

Artykuł został opublikowany w 35/2021 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.