W reportażu śledczym Jacka Harłukowicza czytamy, że dramatyczne wydarzenia rozegrały się 30 sierpnia we Wrocławiu. 25-letni Ukrainiec Dymytro Nikiforenko wsiadł do autobusu, będąc pod wpływem alkoholu (1,5 promila we krwi). Pogotowie zaalarmował kierowca, który zauważył dziwne zachowanie młodego mężczyzny. Ratownicy stwierdzają jednak na miejscu, że mężczyzna jest pijany i wzywają po niego policję, która ma go odeskortować do izby wytrzeźwień.
Nie jest jasne, jak 25-latek zachowywał się podczas zatrzymania, ponieważ kamery, które policjanci noszą na mundurach zostały wyłączone... zaraz po zatrzymaniu – podaje „GW”. Nie jest również jasne, co dzieje się z Ukraińcem podczas drogi do izby wytrzeźwień, gdyż i to nie zostało zarejestrowane na nagraniach.
Dramatyczny zapis z monitoringu
Światło na sprawę rzuca jednak nagranie z monitoringu izby wytrzeźwień, do którego dotarł dziennikarz „Gazety Wyborczej”. Wynika z niego, że mężczyzna prawdopodobnie został potraktowany gazem, był również bity pięścią przez policjantów, a także przyciskany do podłogi przez kilku funkcjonariuszy. „Wyborcza” opisuje makabryczne szczegóły z dużą dokładnością, wskazując, że mimo nieagresywnego zachowania 25-latka, interweniujący policjanci nie przestawali brutalnie reagować.
„O 22.38, po przebadaniu alkomatem, zostaje usadzony na fotelu. Jeden z policjantów rozpina mu kajdanki. Gdy Dmytro rozciąga ręce na boki i próbuje wstać, rzuca się na niego dwóch policjantów i dwóch pracowników izby. Powalają go na ziemię. Siedzą na nim w czwórkę, próbując ponownie spiąć kajdankami. Jeden z funkcjonariuszy przydusza głowę kolanem do podłogi” – czytamy.
„O 22.40 policjanci wnoszą go do izolatki i próbują zapiąć w pasy. Zaczyna się półgodzinna katorga. Skrępowany Dmytro nie atakuje, napina się jednak, szarpie i próbuje oswobodzić. W pewnym momencie siedzi na nim już dziewięć osób: policjantów i pracowników WrOPON. Najbardziej agresywni – policjant Konrad S. i zatrudniony w ośrodku na etacie ratownika Konrad K. – co pewien czas uderzają Ukraińca pięścią” – opisuje dramat „GW”.
25-latek umiera na izbie wytrzewień
Z opisu gazety wynika, że „spektakl” bicia i przyduszania trwa dopóki policjanci nie zaczynają się orientować, że młody chłopak umiera. Wówczas trwa gorączkowa akcja przywrócenia mężczyźnie funkcji życiowych. Niestety, 25-latek ostatecznie umiera. Wstępna opinia biegłych mówi, że najbardziej prawdopodobną przyczyną śmierci jest „gwałtowne uduszenie„.
„Gazeta Wyborcza” podaje, że o całej sprawie dowiedziała się od informatora, a szczegóły trudno było poznać zarówno w izbie wytrzeźwień, jak i na policji. Dopiero po publikacji artykułu przez gazetę, policja informuje o konsekwencjach wyciągniętych wobec funkcjonariuszy. Czterech z nich zostało zawieszonych w czynnościach, a wobec dwóch wszczęto procedurę w kierunku wydalenia ze służby.