Pod koniec marca Piotr Semka trafił w ciężkim stanie do szpitala po zakażeniu koronawirusem. Publicysta „Do Rzeczy” przez miesiąc był w śpiączce, był też podłączony pod respirator i płuco-serce. Łącznie spędził w szpitalu 154 dni. Semka opowiedział na łamach tygodnika, że wszystko zaczęło się od tego, że źle się poczuł. Lekarz przepisał mu antybiotyk i odesłał do domu, ale potem jego stan się pogorszył.
Piotr Semka o koronawirusie. „Podpięli mi respirator i obudziłem się po 31 dniach”
– Pojawiła się gorączka, problemy z oddechem. Żona poszła do apteki po pulsoksymetr i okazało się, że mam saturację na poziomie 70 proc. Od razu wezwała karetkę. Przyjechała ekipa, zrobili wymaz i zabrali mnie do szpitala. Podpięto mi respirator i obudziłem się po 31 dniach – relacjonował publicysta.
Semka ujawnił, że zapytał jednego z pielęgniarzy, co będzie dalej. Ten odpowiedział mu, że po podłączeniu do respiratora zapadnie w sen, a potem „albo się obudzi, albo nie”.
Dziennikarz przyznał, że po przebudzeniu miał trudności z funkcjonowaniem i „trochę rozpływała mu się rzeczywistość”. Przez miesiąc nie mógł nic czytać, bo „litery tańczyły mu przed oczami”. Semka dodał, że „palce nie trafiały też w klawiaturę telefonu”. – Przez miesiąc walczyłem o to, bym mógł w ogóle usiąść na łóżku, później zaczęły się ćwiczenia nóg – zdradził.
Dziennikarz o przebiegu COVID-19. „Człowiek nie jest w stanie ruszyć ręką czy nogą
Publicysta jest przekonany, że „w Polsce jest bardzo mała wiedza o tym, że koronawirus jest groźny”. Semka przyznał, że po przebyciu COVID-19 towarzyszy mu poczucie bezsilności. Wspomniał też o „ciągłym upokorzeniu, że człowiek musi o wszystko prosić innych, bo sam nie jest w stanie ruszyć ręką czy nogą”. Dziennikarz podsumował, że obecnie walczy o to, aby mógł się samodzielnie poruszać.
Czytaj też:
Piotr Semka opowiedział o swoim stanie zdrowia. „Uratowali mi tu życie. COVID przetrwałem”