22 września Katarzyna P. opuściła areszt, do którego trafiła w 2013 roku. Rzecznik Sądu Apelacyjnego w Gdańsku poinformował, że podjęto decyzję o zastosowaniu szeregu środków zapobiegawczych takich jak dozór policyjny, obowiązek stawiania się na komisariacie trzy razy w tygodniu oraz zakaz opuszczania kraju. Ponadto ma zakaz kontaktowania się z współoskarżonym w sprawie Amber Gold i ze świadkami w tej sprawie.
Dlaczego Katarzyna P. wyszła z aresztu?
Sędzia Roman Kowalkowski wyjaśnił w rozmowie z Onetem, że skład orzekający zgodził się na to, by Katarzyna P. warunkowo opuściła więzienie. - Wyrok ten miał status natychmiastowej wykonalności. Dlatego kobieta wyszła z aresztu tak szybko - powiedział. Przedstawiciel gdańskiego sądu dodał, że od decyzji sądu może (ale nie musi) jeszcze odwołać się prokuratura. Na razie nie wiadomo, czy śledczy zdecydują się na taki krok. Sędzia Kowalkowski podkreślił, że do czasu ewentualnego złożenia wnioku Katarzyna P. pozostanie na wolności.
W sprawie jest też wątek obyczajowy. W 2015 roku okazało się, że Katarzyna P. jest w ciąży. Kobieta zaprzeczyła, że była ofiarą seksualnego wykorzystania i nie chciała podać informacji o tożsamości ojca dziecka. Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy służby więziennej, jednak zostało ono umorzone.
Czym jest Amber Gold?
Amber Gold to firma, która miała inwestować w złoto i inne kruszce. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji – nawet ponad 16 procent w skali roku. 13 sierpnia 2012 roku firma ogłosiła upadłość. Jej twórcy – Marcin P. i jego żona Katarzyna P. usłyszeli łącznie zarzuty dotyczące 14 przestępstw, w tym wyłudzenia.
Śledczy informowali, że z 800 milionów złotych wpłaconych do Amber Gold przez klientów jedynie 10 milionów złotych zostało rzeczywiście zainwestowane w złoto. Reszta środków wielokrotnie była przelewana na różne konta, by ukryć pochodzenie pieniędzy. Treść zarzutów przedstawionych małżeństwu mieści się na 3 tysiącach stron. Cały akt oskarżenia to z kolei niemal 9 tysięcy kart. Akta całego śledztwa mieszczą się natomiast na 16 tys. tomów.
Czytaj też:
Sędzia Tuleya wraca na uczelnię. ALK tłumaczy, że błędnie zinterpretowała decyzję sądu