Przypomnijmy, że na granicy polsko-białoruskiej trwa kryzys migracyjny. Reżim Łukaszenki sprowadza migrantów do kraju, a następnie podrzuca ich pod granicę z państwami ościennymi – Polską, Litwą i Łotwą. Celem prezydenta Białorusi jest wywołanie presji na Zachodzie. W ponad 180 miejscowościach strefy przygranicznej (woj. podlaskie i lubelskie) wprowadzono stan wyjątkowy. Granicę wzmocniono dodatkowymi oddziałami Straży Granicznej i wojska. Kryzys rozpoczął się od grupy koczującej w Usnarzu Górnym. Później służby podawały, że osoby stanowiące grupę ciągle się zmieniają, ma się również zmieniać ich liczba.
Migranci w Usnarzu Górnym. SG: Mówią biegle po rosyjsku
Najnowsze informacje w tej sprawie podała w rozmowie z PAP rzeczniczka SG ppor. Anna Michalska. Jak stwierdziła, obecnie grupę tę stanowi 27 osób. – Przychodzą tam białoruskie media, dziennikarze. Rozpalane są ogniska. Białoruscy żołnierze rąbią im drewno, przynoszą opał. Cały czas dostają jedzenie i napoje. Przedstawiciele białoruskich organizacji pozarządowych dostarczali migrantom pomoc, namioty, ciepłe ubrania – relacjonuje.
Rzeczniczka SG podała również, że migranci biegle mówią po rosyjsku i w takim języku komunikują się z białoruskimi pogranicznikami. Informacja ta pojawiła się już wcześniej. Szef MSWiA Mariusz Kamiński podawał bowiem, że służbom udało się ustalić tożsamość niektórych migrantów. Mają oni pochodzić z Afganistanu, ale już od kilku lat przebywać legalnie w Rosji. Jak podaje SG, grupa w Usnarzu Górnym to jedyne takie obozowisko przy granicy polsko-białoruskiej.
Czytaj też:
Swiatłana Chichanouska chwali polski rząd ws. kryzysu na granicy. „Robią, co mogą”