„Wprost”: Jakie ma pan wrażenia po niedawnym kongresie Lewicy? Był żal, że nie uczestniczył pan w wielkiej fecie Włodzimierza Czarzastego?
Leszek Miller: Nie. Nie poszedłbym tam nawet, gdyby mnie zaproszono.
Bo pewnie musiałby pan wchodzić „na lewo” jak posłanka Joanna Senyszyn.
Ja bym się nie pchał, gdzie mnie nie chcą.
Pogratulował pan Włodzimierzowi Czarzastemu?
Nie było takiej potrzeby. 30-letnia struktura wyborów na lewicy się skończyła, powstała partia, która jest kierowana w sposób dyktatorski. Jest przewodniczący, który sobie może w dowolnej chwili zawieszać i odwieszać członków. Na kongresie konkurent Czarzastego, Piotr Rączkowski, który chciał startować na przewodniczącego, najpierw został wyniesiony ze sceny, a potem wezwano policję, choć dostał 152 głosy.
Ja się nie identyfikuję z takimi standardami, trzymam się od tego z daleka.
Wróży pan sukces dawnym kolegom?
Były przed laty podobne inicjatywy, jak np. Lewica i Demokraci i wiele z tego nie wyszło. Sukces będzie wtedy, jak wygrają wybory i dostaną się do Sejmu.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.