Wielu do końca walczyło o pozostawienie stawek mandatów sprzed 26 lat. Przedstawiciele polskich firm transportowych, osoby niby związane z promowaniem bezpieczeństwa, politycy. Łączyło ich w zasadzie jedno – święte prawo do bandyckiej jazdy, które od PRL utkwiło im mocno w mentalności.
Jakże to było podobne do walki z ucywilizowaniem prawa dotyczącego pierwszeństwa pieszych. Po 50 latach umacniania przekonania, że pieszy musi na przejściach uważać bardziej, a kierowca mniej, wielu nie mogło wydostać się z tego tunelu myślowego.
Tymczasem zmiany weszły w życie i po trzech miesiącach widać spadek zabijanych pieszych na pasach o 30 proc.
Ci, którzy jak mantrę w sprawie mandatów powtarzali, że „nie wysokość kar ma znaczenie, a ich nieuchronność”, celowo pomijali fakt, że zbyt niska kara też przestaje mieć sens. I wiedzą to wszyscy w Europie, którzy zarządzają bezpieczeństwem na drogach.
Ludzka psychika jest tak skonstruowana, że łamiąc reguły za kierownicą nie boimy się śmierci czy kalectwa – wypieramy, że coś może się stać. Za to już widmo zapłacenia dużej sumy za złamanie reguł działa na kierowców hamująco.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.