Do tragedii doszło pod koniec października w Swarzędzu (woj. wielkopolskie). Sprawę opisał teraz TVN24. Mężczyzna wybrał się do przychodni, aby skonsultować swoje wyniki badań. 50-latek zasłabł jednak 150 metrów przed budynkiem. Na miejsce wezwano pogotowie, które pojawiło się w ciągu sześciu minut. Mimo reanimacji mężczyzny nie udało się uratować.
Swarzędz. 50-latek zmarł koło przychodni. „Panie nawet nie podeszły, żeby sprawdzić cokolwiek”
Partnerka zmarłego powiedziała, że „pani ze sklepu pobiegła do przychodni i usłyszała, że nikt nie przyjdzie, bo panie nie mogą stanowiska opuścić”. „A potem przyszły i się po prostu przyglądały. Z tego, co mi ludzie mówią, to te panie nawet nie podeszły, żeby sprawdzić cokolwiek. Stanęły i sobie patrzyły” – dodała Lidia Chałasiak.
W karcie medycznej, którą wypełniła na miejscu załoga pogotowia, znalazła się wzmianka o „tłumie gapiów, w tym lekarce i pielęgniarce POZ nieudzielających pomocy”. Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego w Poznaniu zamierza powiadomić o sytuacji Wielkopolską Izbę Lekarską i Okręgową Izbę Pielęgniarek i Położnych. O sprawie została również powiadomiona policja.
Partnerka zmarłego mężczyzny: bezpieczniej przewrócić się przy straży pożarnej
– Wydawało mi się, że lekarz i pielęgniarka to są osoby, które są zobligowane do tego, by udzielić pomocy człowiekowi, który leży na chodniku i nie daje oznak życia. Ta sytuacja pokazuję, że nie, że chyba bezpieczniej przewrócić się przy straży pożarnej, bo strażacy na pewno udzielą pierwszej pomocy – podsumowała sprawę partnerka zmarłego.