W minionym tygodniu Polską wstrząsnęła sprawa śmierci 30-letniej Izabeli z Pszczyny, do której doszło we wrześniu. Kobieta została przyjęta na oddział w 22. tygodniu ciąży z powodu odejścia wód płodowych. Gdy lekarze czekali na obumarcie płodu, pani Iza wysyłała do matki wiadomości, w których informowała o pogarszającym się stanie zdrowia. Choć lekarze mogli dokonać w legalnie aborcji w sytuacji, gdy zagrożone było życie kobiety, czekali na śmierć płodu. W tym czasie pani Iza dostała sepsy i zmarła. Sprawą zajmuje się prokuratura, a szpital rozwiązał umowę z dwójką lekarzy, którzy wówczas dyżurowali. 30-latka przed śmiercią wskazywała, że personel obawia się przeprowadzić aborcji w związku z zaostrzeniem prawa po wyroku TK.
Sprawa pani Izabeli wywołała liczne reakcje. W sobotę o godz. 15:30 pod Trybunałem Konstytucyjnym zorganizowano demonstrację „Ani jednej więcej”. W nawiązaniu do tragicznej historii z Pszczyny, osobistym doświadczeniem podzieliła się Ewa Minge.
Ewa Minge o swoich przeżyciach
Projektantka we wpisie na Facebooku opisała swoją trzecią ciążę. Jak przyznała, od początku czuła się fatalnie. Choć lekarz nie stwierdził nieprawidłowości, Ewa Minge z każdym tygodniem czuła się gorzej. W końcu doszło do plamienia, a lekarz, który prowadził ciążę, wezwał pacjentkę do gabinetu. „Kazał natychmiast przyjechać. Po badaniu stwierdził, ze serce bije, ale jemu się ta ciąża nie podoba a zwłaszcza moje samopoczucie i wyniki. Zasugerował aborcję” – relacjonowała Minge.
Projektantka początkowo nie zdecydowała się na takie rozwiązanie. Z każdą godziną czuła się jednak coraz gorzej. Po dwóch dobach doszło u niej do krwawienia. Wtedy ponownie pojawiła się w gabinecie, a lekarz tłumaczył jej, że ma dwójkę dzieci, dla których powinna żyć i ponownie zalecał aborcję. Ginekolog powiedział projektantce: „Proszę nie igrać z życiem w imię życia, bo umrze pani razem z tym płodem”. Dodał, że „dzieci zapłacą najwyższą cenę, bo stracą matkę”. Z wpisu wynika, że Ewa Minge ostatecznie zdecydowała się na usunięcie ciąży.
Kto zawinił w sprawie z Pszczyny?
Nawiązując do sytuacji z Pszczyny, projektantka zaznaczyła, że jedną rzeczą jest stan prawny, ale inną – stan służby zdrowia. „Tu można było zgodnie z prawem wykonać aborcje. Co spowodowało, że nie została wykonana? Niezrozumienie ustawy? Czy ludzka ignorancja i sytuacja opisana przez koleżankę z sali i matkę zmarłej dziewczyny?” – pytała. W ostatnim zdaniu swojego wpisu zaznaczyła, że winne jest także prawo, bo jej zdaniem „w takiej sytuacji nakazać usunięcie takiego płodu bez czekania na decyzje lekarza”.
Czytaj też:
Sprawa 30-latki z Pszczyny. „Ile kobiet umrze zanim Polska stanie się drugą Irlandią?”