Warszawski Sąd Okręgowy utrzymał w mocy uchylenie decyzji wojewody mazowieckiego o rejestracji Marszu Niepodległości jako wydarzenia cyklicznego. Organizatorzy zgromadzenia zapowiedzieli jednak, że nie zrezygnują ze swoich planów i 11 listopada przejdą ulicami Warszawy. Z kolei minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro skrytykował postanowienie sądu i zasugerował narodowcom, że powinni skorzystać z „koncepcji obywatelskiego nieposłuszeństwa”. We wtorek nastąpił zwrot akcji – szef Urządu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych nadał marszowi status uroczystości państwowej, co oznacza że zgromadzenie odbędzie się legalnie.
Marsz Niepodległości 2021. „Marsz ludzi, którzy sieją nienawiść”
„Bardzo zmartwiona” takim obrotem sprawy jest uczestniczka powstania warszawskiego Wanda Traczyk-Stawska. – Mam doświadczenie z ostatnich lat i wiem, jak ten marsz przebiega. To jest marsz ludzi, którzy szukają wrogów, sieją nienawiść i niszczą Warszawę. Nie wyobrażam sobie, żeby dalej można było tolerować takie marsze – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską. Według weteranki powstania „jest bardzo ważne, żebyśmy uznali ten marsz za szkodliwy, bo on nie wywołuje żadnej radości, wprost przeciwnie”.
Traczyk-Stawska została też zapytana o to, jak zamierza spędzić 11 listopada. – Chciałam wziąć udział w radosnym świętowaniu. Niestety, moje pokolenie, odchodząc, nie może pójść w marszu radości, przyjaźni i szczęścia, że jesteśmy znów wolnym narodem i mamy swoje państwo – ubolewa uczestniczka powstania warszawskiego. Wspomina też, że gdy była dzieckiem to razem z rówieśnikami „czekali na 11 listopada prawie tak samo jak na Boże Narodzenie”. – To było wielkie, wspaniałe, radosne dla wszystkich widowisko – opowiada w rozmowie z Wirtualną Polską.
Czytaj też:PiS zaskakuje przed 11 listopada. Nieoczekiwane wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego