Bo jak inaczej to interpretować, skoro w marszu nie szedł pan prezydent i pan premier. Rozumiem, że oddali władzę w ręce pana Bąkiewicza, że abdykowali namaszczając go na nową głowę państwa. Teraz pan Bąkiewicz ustala, co jest polską racją stanu, kogo trzeba nienawidzić, kto jest nasz, a kto wróg.
A może prezydent i premier wstydzą się iść ramię w ramię z panem Bąkiewiczem? Bo w głębi serca po cichu myślą, że przecież nie godzi się stać koło takiego skrajnego nacjonalisty. Ale głośno tego nie mogą powiedzieć, bo tak jak boją się urazić antyszczepionkowców, tak samo nie chcą zadzierać z nacjonalistami.
Dlatego pan Bąkiewicz dostaje państwowe pieniądze na działalność i czyni się go twarzą Marszu Niepodległości, bo przecież kiedy przyjdą wybory lepiej mieć tę część elektoratu po swojej stronie. Może nie jest ona zbyt liczna, ale w boju o trzecią kadencję ważny będzie każdy głos.
Zresztą taki pan Bąkiewicz to by był prawdziwy skarb w składzie rządu po kolejnych zwycięskich wyborach Zjednoczonej Prawicy. Mógłby objąć ważną tekę, np. ministra do spraw wyprowadzenia Polski z Unii Europejskiej. Albo do spraw tępienia wszystkiego i wszystkich, którzy nie są prawdziwymi Polakami, którzy są tolerancyjni na inne nacje i którzy kochają inaczej, niż pozwala arcybiskup Jędraszewski.
Mógłby też pan Bąkiewicz zostać ministrem do spraw porządku na ulicach. Właśnie pokazał, jak jest skuteczny. Trasa, którą kroczył podczas marszu, została wysprzątana ze wszystkiego, co by się mogło nadawać do rzucania w drugiego człowieka.
Bo przecież powszechnie wiadomo, że takie luzem leżące kostki brukowe to obrzydliwe prowokatorki, tylko czekające na to, by wskoczyć do czyjejś dłoni i namówić ją do rzutu.
Tym razem awantury nie było (przynajmniej do chwili, w której to piszę). W czwartek o godzinie 15.11 pan Bąkiewicz, nowa głowa państwa, poinformował na Twitterze: „150.000 Polaków na #MarszNiepodległości. Przeszliśmy bezpiecznie i spokojnie pod biało-czerwoną. Tak się świętuje niepodległość. DZIĘKUJĘ!”
Dziękujemy panie Robercie, że tak nam pan pięknie to poprowadził. Jak już pan wróci do domu, to proszę z łaski swojej rzucić okiem na marszowe relacje w mediach i social mediach. Dowie się pan z nich, jakie jeszcze inne flagi były niesione podczas marszu, jakie hasła były wypisywane na transparentach, niech pan też przeczyta, co pan tam mówił, jako marszowa głowa państwa.
Czytaj też:
Zdjęcie Donalda Tuska spalone na Marszu Niepodległości. Lider PO komentuje jednym zdaniem
Na koniec o policzonych przez pana Bąkiewicza 150. tysiącach uczestników marszu pod jego przewodem. Jestem pewien, że zdecydowana ich większość to ludzie, którzy nie zieją nienawiścią do wszystkiego, co nie jest polskie i patriotyczne (w rozumieniu polskości i patriotyzmu pana Bąkiewicza). Którzy nie chcą wyjść z Unii Europejskiej, którzy nie myślą z potępieniem i obrzydzeniem o społeczności LGBT. Oni po prostu chcieli pójść w ten dzień w marszu dla Polski, pod biało-czerwoną, przymykając oko na to, kto marsz otwierał. Ale rządzący nie powinni przymykać na to oka. Przymknęli. I postawili na to państwową pieczęć „zaakceptowane”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.