Przykłady z ostatnich miesięcy. Józef R. z Krakowa przez pięć lat podawał się za profesora medycyny naturalnej. Za wizytę od pacjentów brał nawet 500 zł. W rzeczywistości z zawodu był technikiem mechanikiem.
Podobnie działał Jakub W., psychoterapeuta z Rzeszowa. Okazało się, że żadnych studiów medycznych nie kończył. Był tylko po liceum ogólnokształcącym.
Takim oszustom minister Zbigniew Religa postanowił wytoczyć wojnę. - Ich działalność szkodzi pacjentom - mówi Paweł Trzciński, rzecznik resortu. - Każdy specjalista powinien udowodnić, że ma odpowiednie uprawnienia.
Teraz pacjenci mogą dowiedzieć się w samorządach lekarskich o kwalifikacjach lekarzy pracujących w szpitalach lub przychodniach. Ministerstwo planuje stworzyć bazę danych z kolejnymi 20 wytypowanymi przez urzędników zawodami związanymi z medycyną, które do tej pory nigdzie nie były rejestrowane. W ministerialnej bazie mają znaleźć się informacje o ich ukończonych kursach, szkoleniach, a także terminy, do kiedy dany specjalista uzyskał uprawnienia. Takie dane będą dostępne dla każdego pacjenta na stronach internetowych.
Kogo znajdziemy w rejestrze? O to, żeby się tam znaleźć, będą musieli zadbać m.in.: dietetycy, psychoterapeuci, logopedzi, optycy, higienistki szkolne, fizjoterapeuci, masażyści, a nawet... opiekunki dziecięce. Umieszczenie tych ostatnich budzi największe emocje. O ile firmy, które specjalizują się w profesjonalnej opiece nad dziećmi, zapewniają, że mają tylko opiekunki z dyplomem, to martwią się ci, którzy zajmowali się tym dorywczo.
Nowy rejestr ma wystartować na początku przyszłego roku i ma kosztować ponad 1,2 mln zł. Specjaliści objęci obowiązkiem wpisania się do niego będą mieli dwa lata na zarejestrowanie swoich danych. Obecnie jest ich ok. 47 tys. Resort zdrowia szacuje, że już w styczniu w bazie może znaleźć się ponad 15 tys. osób.
pap, ss