Po kilku minutach wizyty ABW Blida poprosiła o możliwość skorzystania z łazienki. Według pierwszej oficjalnej wersji wyjęła pistolet z szafki w łazience i strzeliła sobie w klatkę piersiową. Po kilku godzinach agencja ujawniła, że w łazience była też funkcjonariuszka ABW.
- Nie mogła zostawić jej samej, ale chcąc zapewnić jej odrobinę intymności, stanęła do niej bokiem - mówi ppłk Magdalena Stańczyk, rzeczniczka ABW. - Blida nagle wyciągnęła z nieustalonego miejsca broń, która była odbezpieczona i przeładowana, i oddała samobójczy strzał.
Źródła "Rzeczpospolitej" twierdzą, że między Blidą a agentką ABW doszło do szamotaniny. Po chwili padły co najmniej dwa strzały - taką wersję podali "Rz" lekarze z katowickiego pogotowia, którzy przez godzinę próbowali reanimować byłą minister. Lekarzom zaś tę wiedzę mieli przekazać funkcjonariusze ABW.
Podczas akcji nagrywano film, ale trwa on jedynie 10 sekund. - Osoba, która była z Blidą, twierdzi, że padł tylko jeden strzał i nie było szamotaniny - mówił wieczorem w Sejmie Zbigniew Wassermann, koordynator służb specjalnych, odpowiadając na pytania posłów o kulisy tragedii.
Z ustaleń "Rz" wynika, że funkcjonariusze pytali Blidę, czy ma pistolet, ale ta zaprzeczyła. - Nie wolno im było zadowolić się stwierdzeniem, że nie ma broni. Powinni jej szukać do skutku - uważa gen. Adam Rapacki, były zastępca komendanta głównego policji. "Rz" ustaliła w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Katowicach, że Blida dostała pozwolenie na broń już w 1994 r.
rzeczpospolita, ss