Franek Broda to 19-letni aktywista LGBT, prywatnie siostrzeniec premiera Mateusza Morawieckiego, który bierze czynny udział w wielu demonstracjach. I parokrotnie był przez policję zatrzymywany. Po wyroku TK w sprawie wyższości prawa krajowego nad unijnym, brał udział w warszawskim proteście. Wtedy został zatrzymany za odpalenie racy. – Policja się na mnie rzuciła, powaliła na ziemię, zgarnęli mnie na bok, skuli, zaczęli kopać – opowiadał siostrzeniec premiera. Innym razem został zatrzymany w przededniu Dnia Niepodległości, gdy rozwieszał antyfaszystowskie transparenty naprzeciw Pałacu Prezydenckiego”. Noc spędził wówczas w areszcie.
Onet opisuje szczegóły tych dwóch zatrzymań. Przed Pałacem Prezydenckim policjanci mieli zapewnić aktywistów, w tym Franka Brodę, że zostaną tylko wylegitymowani. Później jednak mieli mówić między sobą o „nakazie z góry, żeby ich zatrzymać”. „Aktywiści, którzy godzinę temu z odpalonymi racami stali na dachu Kordegardy, czują się oszukani. Wsadzają ich do radiowozu, każą wyłączyć telefony i przewożą na komisariat przy Wilczej. Na dołku spędzą 18 godzin” – czytamy w Onecie.
Później, według relacji portalu, policjanci spisywali do rana protokoły zatrzymań, zrobili aktywistom rewizję osobistą, podczas której kazali rozebrać się do bielizny. Franek Broda miał rozmawiać ze swoją adwokatką w towarzystwie policjanta, bo „ze względów bezpieczeństwa” nie mógł zostać z nią sam na sam. „Jakie masz relacje z wujkiem?” – miał pytać jeden z funkcjonariuszy. Dalej czytamy, że w celi siostrzeniec premiera przebywał sam i musiał „długo prosić, by wpuścili go do toalety”.
Onet opisuje także szczegóły zatrzymania podczas protestu po wyroku TK. „Kiedy Franek leży na brzuchu ze skutymi rękami, jeden z policjantów staje mu na plecach i rzuca: »Spokojnie, misiaczku, wszystko będzie dobrze«. Potem kopie go w głowę. Kątem oka Franek widzi też, jak ktoś kładzie but na jego twarzy” – relacjonuje portal. „Gdy któryś z policjantów pyta, czy wszystko jest okej, mówi, że ma bardzo ciasno skute ręce. Ale to ignorują” – czytamy dalej. Policjanci mieli przewieźć Franka Brodę kilka ulic dalej, dopiero wtedy zdjąć mu kajdanki i zostawić samego na ulicy. „Jak cię rodzice wychowali?” – miał usłyszeć na koniec.
Broda skomentował również fakt, że premier Morawiecki skierował ustawę „stop LGBT” do dalszych prac w komisji. – Dotąd starałem się nie wypowiadać publicznie na jego temat, bo w końcu jest moją rodziną. On wie, że ta ustawa jest skierowana przeciwko takim osobom jak ja. A mimo to był za. To mnie mocno zabolało. Przykro mi, że dla niego nie jestem człowiekiem – powiedział aktywista.
Czytaj też:
Afera mailowa. Rzekoma wiadomość do Morawieckiego. „Groźba wyśmiania rządu PiS i Kaczyńskiego”