Mając do wyboru: rozmawiać z prorosyjskimi partiami europejskimi, które PiS lubią, albo próbować kontaktów z takimi, które PiS nie lubią, partia zaryzykowała pierwszą opcję. Wyboru wielkiego nie było, skoro innych niż prorosyjskie znaczących ugrupowań w zachodniej Europie po prostu nie ma.
Opozycja znów ogłosiła koniec świata. Kaczyński zaprosił do Warszawy Marine Le Pen, Matteo Salviniego, Viktora Orbana i pomniejszych liderów europejskiej prawicy. Ich główny grzech, jak wszyscy wiemy, polega na tym, że biorą pieniądze z Moskwy i realizują w UE rosyjskie interesy. Tak, jakby powszechnie szanowani europejscy politycy robili coś innego. Bo czy jest tak naprawdę jakaś różnica między pożyczaniem przez Le Pen pieniędzy z Rosji, a torowaniem przez Merkel drogi do ukończenia Nord Stream 2?
Problem z warszawskim zjazdem jest zupełnie inny.
Źródło: Wprost
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.