Według nieoficjalnych doniesień, Łukasz Mejza został wezwany do złożenia wyjaśnień w postępowaniach kontrolnych prowadzonych przez CBA. W warszawskiej delegaturze biura miał stawić się w czwartek o godz. 9:30. „Ma się z czego tłumaczyć – handel lewymi maseczkami na nieistniejącą firmę, pożyczki na kampanię wyborczą od nie wiadomo kogo, zatrudnianie na czarno ludzi, oszukani wspólnicy” – napisał na Twitterze dziennikarz WP Szymon Jadczak.
Łukasz Mejza odpowiada na zarzuty. Kuriozalne tłumaczenia
Podczas konferencji prasowej w środę Łukasz Mejza przekonywał, że „artykuły na jego temat nie były rzetelnym dziennikarstwem, ale próbą zniszczenia jego cywilnej osoby”. – Atak medialny, nakręcenie spirali nienawiści, tej fali hejtu ma na celu zniszczenie mnie psychiczne, tak żebym miał dość polityki i z niej zrezygnował. Abym zrezygnował z bycia posłem. Jeżeli zrezygnuję, to w moje miejsce wejdzie poseł opozycyjny. Wtedy opozycja uzyska większość i wywoła kryzys parlamentarny – tłumaczył.
Łukasz Mejza dodał, że „za jego działalność polityczną i wybory bardzo wysoką cenę płaci jego rodzina i przyjaciele, którzy są nękani i zastraszani przez przedstawicieli mediów, działających na zlecenie opozycji”. – Jak państwo doskonale wiecie, mamy do czynienia przez ostatnie dni z największym atakiem politycznym po 1989 roku. Atakiem na Zjednoczoną Prawicę i na większość rządową. Atakiem bezpardonowym i bez precedensu – komentował.
Sprawa Łukasza Mejzy. Najważniejsze informacje
Przez ostatnie kilka tygodni pojawiło się wiele publikacji na temat wiceministra sportu Łukasza Mejzy, przede wszystkim o jego działalności przed objęciem mandatu. Najwięcej o dawnych biznesach i przedsięwzięciach pisała Wirtualna Polska, która prześwietliła działalność firmy Vinci NeoClinic. Jak ustalili dziennikarze portalu, firma obiecywała leczenie chorób nieuleczalnych jak choroby Alzheimera czy Parkinsona albo stwardnienie rozsiane. Polityk miał osobiście przekonywać rodziców chorych dzieci, że leczenie będzie skuteczne. Cena wyjściowa miała wynosić 80 tys. dolarów. Portal zaznaczał, że terapia ta uznawana jest za niesprawdzoną i niebezpieczną.
„Posiadamy dowody, że Łukasz Mejza handlował maseczkami bez medycznych atestów” – pisali dziennikarze WP w innym materiale. Polityk miał zapewniać, że maseczki te chronią przed zakażeniem koronawirusem. Miał je kupować po 2,75 zł netto za sztukę, a sprzedawać po 4,15 zł. Firma, która miała produkować owe maseczki nigdy nie istniała, a pod jej adresem mieści się prywatny dom – przekonywał portal. Po publikacjach wiceminister sportu zapowiedział podjęcie kroków prawnych – ma już mieć przygotowane kilkadziesiąt pozwów dot. m.in. naruszania jego dobrego imienia, a także wniosków o sprostowania.
Czytaj też:
„Wiadomości” TVP o Łukaszu Mejzie. Nie biznes, a „forma pomocy innym”, wspomniano o Grodzkim