„Wprost”: Odejście dwójki lewicowych senatorów wpłynie na układ sił w Senacie?
Stanisław Karczewski: Nie. Myślę, że to nie ma żadnego znaczenia i ten układ, celowo używam takiego słowa, nie jest w tej chwili możliwy do zmiany. Ta grupka dwóch osób, pani wicemarszałek Morawska-Stanecka i doktor Wojciech Konieczny, nie przyjdą przecież do nas. To znaczy jest alternatywa – zostaje to, co jest teraz albo rządzenie z nami. Mamy największy klub, a senacka większość opozycji była, jest i pewnie do końca kadencji pozostanie.
Pogodzono się już z tym, że w tej kadencji Zjednoczona Prawica nie odbije Senatu?
Nie. Jesteśmy bardzo otwarci i jeśli ktoś będzie chciał z nami współpracować, realizować dobry plan dla Polski, to niczego nie wykluczamy. W polityce nigdy nie należy mówić „nigdy”, a sytuacja bywa bardzo dynamiczna.
Jesteście otwarci w sensie pasywnym, czy wykonujecie jakieś ruchy?
W sensie pasywnym. W tej chwili nie rozmawiamy z nikim, przynajmniej ja o tym nic nie wiem. Nie prowadzę żadnych rozmów, choć przyznaję, że różne były prowadzone, ale w tej chwili jest pewnego rodzaju stabilizacja. Oswojenie się, po jednej i po drugiej stronie z sytuacją i oczekiwanie na to, co przyniesie przyszłość. Sytuacja, o której mówiliśmy, pokazuje że nie można przewidzieć wszystkiego, bo przecież nikt nie myślał, że jedyny przedstawiciel PPS w parlamencie, senator Wojciech Konieczny, przyciągnie do siebie czwórkę polityków i będzie miał koło.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.