„Wprost”: Pana koledzy z lewicy mówili, że gdy Robert Kwiatkowski odwróci się od Włodzimierza Czarzastego, to będzie koniec świata. No i nastąpił ten koniec świata, bo wasze drogi się rozeszły.
Robert Kwiatkowski: Różnice poglądów mieliśmy i w przeszłości. Być może moment naszego rozejścia się jest o tyle spektakularny, że obaj jesteśmy posłami, Włodzimierz Czarzasty jest dodatkowo wicemarszałkiem Sejmu, więc nasza różnica zdań bardziej wybrzmiewa.
Co was poróżniło?
Sprawy związane z zachowaniem elementarnych norm demokratycznych. Nie zostały one dochowane w trakcie łączenia SLD i Wiosny, a to rzutowało na decyzje, co nowa partia ma robić i jak korygować swój dotychczasowy kurs polityczny. Zatem to jest historia o długich korzeniach.
Gdyby mnie pani spytała, co w ostatnim tygodniu się wydarzyło, że rzuciłem papierami, odpowiedziałbym – nic. W ostatnim miesiącu już mógłbym wskazać na historię śląskiego kandydata na szefa regionu, czyli Marka Balta. Zawieszono go i to po raz drugi, tylko dlatego, że miał czelność ubiegać się o stanowisko niezgodnie z planami kierownictwa. Uważam to za grube nadużycie. Marek ani mi brat, ani swat, ale to nie są standardy demokratycznej partii. A gdy brakuje demokratycznych mechanizmów, to decyzje są nietrafione, zaś z błędów nie wyciąga się żadnych wniosków.
A jaką decyzję ma pan na myśli?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.