– Warunki w górach od kilku dni się nie zmieniły. Cały czas jest bardzo twarda powierzchnia śniegu, czasami wręcz lód, także warunki według nas są dosyć trudne do uprawniania turystyki, szczególnie w tych wyższych partiach gór, gdzie już raczki nie za bardzo się nadadzą, trzeba mieć dobre ostre raki, czekan w ręce i umieć się tym posługiwać, żeby nie zrobić sobie krzywdy i nie spaść – mówił w rozmowie z Wprost ratownik TOPR Grzegorz Kubicki.
Z powodu opadów śniegu, jakie miały niedawno miejsce w Tatrach podjęto decyzję o wprowadzeniu drugiego stopnia lawinowego w wyższych partiach gór. W takich warunkach trzeba umieć się poruszać w taki sposób, aby nie doprowadzić do obsuwania się świeżej pokrywy.
Tatry wciąż niebezpieczne. TOPR w akcji pod Rysami
W ostatnich dniach TOPR interweniuje od kilku do nawet kilkunastu razy na dobę. Co jest powodem tak licznych wypadków? Ratownik TOPR przyznaje, że przyczyn jest wiele, od niewłaściwego dobrania sprzętu po brak umiejętności jego wykorzystania. – Ludzie często mają niekompletny sprzęt, czyli na przykład mają raki, a nie mają czekana, albo mają raczki, które się nadają co najwyżej do podejścia do schroniska po udeptanej ścieżce. Natomiast wyżej w góry absolutnie już w tych warunkach trzeba posiadać raki. Druga rzecz jest taka, że w tak ekstremalnych, twardych jak beton śniegach trzeba mieć te umiejętności chodzenia w rakach i posługiwania się czekanem na bardzo wysokim poziomie. Tego się nie da zrobić w czasie jednego, dwóch czy trzech dni na kursie turystyki. Trzeba to jednak wychodzić – podkreślił Kubicki.
W sobotę pierwsza akcja miała miejsce około godziny 9 rano. Jak przekazał nam ratownik TOPR, spod łańcuchów na Rysach obsunęła się jedna osoba. – Osoba obsunęła się spod łańcuchów na Rysach i spadła prawie do Czarnego Stawu, więc tutaj mówimy o upadku w okolicach 700-800 metrów. Ta osoba ze złamaniami została odwieziona do szpitala – przekazał Grzegorz Kubicki.
Do wypadku w rejonie Rysów doszło również w piątek. Wówczas poszkodowana osoba zjechała ok. 100 metrów. To jednak wystarczyło, aby doznała ona poważnych obrażeń głowy. Jak podkreśla w rozmowie z nami ratownik TOPR, o wypadek na tak zmrożonym śniegu jest bardzo łatwo, a konsekwencje poślizgnięcia się mogą być bardzo poważne. – Każdy wypadek w górach, który obsługujemy, i obsługiwaliśmy w ostatnich dniach, przyniósł konsekwencje w postaci poważnych obrażeń ciała i prawdopodobnie długotrwałe dochodzenie do zdrowia. Nawet niewinny zjazd w okolicach Kasprowego Wierchu, gdzie można się naprawdę mocno potłuc na tym twardym śniegu, jeżeli zahaczymy o jakąś wystającą skałę, a tych wystaje jeszcze sporo, bo mamy na razie mało śnieżną zimę. Finalnie może to być bardzo przykre doświadczenie. Może nie umrzemy, ale będziemy bardzo długo dochodzić do zdrowia po takim upadku – zaznaczył.
TOPR wznawia akcję poszukiwawczą w Tatrach Zachodnich
W sobotę kontynuowana jest akcja w Tatrach Zachodnich, gdzie 12 stycznia zaginął 59-letni turysta Andrzej Śmietana. W poszukiwania zaangażowane są ratownicy z Polski i Słowacji. – Dzisiaj w rejon Doliny Chochołowskiej wysłaliśmy kilkunastu ratowników ze sprzętem. Mamy tam na miejscu psa lawinowego, drony. Śmigłowiec również będzie w miarę możliwości przepatrywał ten rejon z powietrza. Po stronie Słowackiej również ponad 20 ratowników jest zaplanowanych na dzisiejsze działania – przekazał Kubicki i dodał, że ratownicy posiadają poszlaki co do miejsca, w którym może znajdować się zaginiony turysta.
– My właściwie spenetrowaliśmy całe otoczenie szeroko pojętej Doliny Chochołowskiej. Wszelkie odnogi górne Doliny Chochołowskiej, jak i część graniowa zostały mocno przechodzone przez naszych ratowników w ostatnich dniach, jak również sprawdzamy z powietrza, sprawdzamy dronami, także dosyć duże siły są zaangażowane codziennie w odnalezienie tego turysty. Miejmy nadzieję, że nam się to uda niebawem. Ze strony słowackiej też widzimy duże zaangażowanie, no bo jednak musimy sobie zdawać sprawę z tego, że osoba ta wędrowała po grani głównej Tatr i jeżeli doszło do jakiegoś upadku, czy poślizgnięcia, to mogło się to zdarzyć zarówno na naszą stronę, jak i na stronę słowacką. Działamy wspólnie z nimi. Koordynujemy te działania no i miejmy nadzieję, że przyniosą one wkrótce jakiś rezultat – poinformował ratownik.
– Apelujemy po raz kolejny. Zaczynają się teraz ferie, jest dobra pogoda, można fajnie spędzić czas w naszych tatrach, ale niekoniecznie trzeba gdzieś tam bardzo wysoko wchodzić. Poczekajmy, aż się zrobi prawdziwa zima, dosypie śniegu i będzie można trochę bezpieczniej wędrować w tym sensie, że nie będzie nam groziło poślizgnięcie – dodał na koniec naszej rozmowy Grzegorz Kubicki.
Czytaj też:
Tragiczne doniesienia z akcji poszukiwawczej. Trzy ciała znalezione w Tatrach