Lustracja w rękach TK

Lustracja w rękach TK

Dodano:   /  Zmieniono: 
 
Dziś Trybunał Konstytucyjny ma zacząć badać wnioski SLD i Rzecznika Praw Obywatelskich co do konstytucyjności nowej ustawy lustracyjnej. TK może uchylić zaskarżone przepisy. Według PiS, wtedy byłaby przyjęta nowa ustawa - być może "totalnie otwierająca archiwa IPN".

Na początku TK ma rozpoznać wniosek marszałka Sejmu Ludwika Dorna o odroczenie rozprawy. Dorn chce, by poseł reprezentujący Sejm w TK miał więcej czasu na przygotowanie się do rozprawy. TK może odroczyć zbadanie ustawy, badać ją w planowanym terminie lub zdecydować o rozłącznym rozpatrywaniu wniosków SLD i RPO.

Nowa lustracja zwiększyła z 27 tys. do kilkuset tys. liczbę osób, które muszą składać oświadczenia o ewentualnych związkach z tajnymi służbami PRL i państw komunistycznych. Muszą to zrobić m.in. nielustrowani przedtem naukowcy, dziennikarze, szefowie spółek, dyrektorzy szkół. Osoba uznana za "kłamcę lustracyjnego" traci funkcję i przez 10 lat nie będzie mogła pełnić funkcji podległych lustracji. Utrata funkcji grozi też za niezłożenie oświadczenia, czego odmówiła część polityków, naukowców i dziennikarzy. IPN ma też publikować spisy osób współpracujących ze służbami PRL. Nowa ustawa rozszerza definicję współpracy.

Według SLD, nowa ustawa w 42 punktach "w sposób karygodny" narusza konstytucję. Zdaniem SLD, niejasna definicja współpracy daje IPN możliwość dowolności zakwalifikowania kogoś jako agenta. SLD uznaje obowiązek złożenia oświadczenia za niezgodny z konstytucją. Za godzący w swobodę wypowiedzi SLD uważa 10-letni zakaz publikowania w mediach dla "kłamcy lustracyjnego" oraz tego, kto nie złoży oświadczenia.

7 zapisów ustawy kwestionuje RPO Janusz Kochanowski. Uważa, że duża liczba lustrowanych rodzi zagrożenie prawa do "rozpoznania sprawy przez sąd w rozsądnym terminie". RPO ma też wątpliwości co do automatycznej utraty funkcji dla tych, którzy nie złożą oświadczenia. Twierdzi, że zapisy ustawy wobec dziennikarzy i naukowców godzą w wolność słowa i wolność nauki. RPO obawia się, że na listę agentów trafią osoby, które wcale nie współpracowały.

pap, ss