Szabłowska argumentuje, że nigdy wcześniej do jej pracy nie było zastrzeżeń, a w okresowych ocenach pracowników uzyskiwała najwyższe oceny. W pozwie podkreśla też, że podana jej przyczyna rozwiązania umowy o pracę stanowi przejaw dyskryminacji ze względu na wiek.
Dziennikarka domaga się, po okresie wypowiedzenia, który upływa w czerwcu, przywrócenia do pracy na poprzednich warunkach. Pełnomocnik zarządu radia Aleksander Kaściński wniósł w środę o oddalenie żądań Szabłowskiej. Strony zrezygnowały z mediacji, nie wykluczają jednak polubownego załatwienia sprawy.
Rozpoczęty w środę proces monitoruje Helsińska Fundacja Praw Człowieka.
Pełnomocnik zarządu Polskiego Radia już na wstępie środowej rozprawy wnioskował o jej odroczenie argumentując, że dopiero we wtorek zarząd przekazał mu pełnomocnictwa, więc nie miał czasu zapoznać się ze sprawą. Argumentacja ta nie przekonała jednak sądu, który uznał, że pozew został złożony na tyle dawno (w grudniu 2006 r.), iż Polskie Radio miało dosyć czasu na wyznaczenie pełnomocnika i wysłuchał wyjaśnień Szabłowskiej.
Dziennikarka, która w radiu przepracowała 33 lata argumentowała, że podane jej powody zwolnienia są nieprawdziwe, bo nigdy wcześniej nie było żadnych uwag do jej pracy. Zaznaczyła, że w ostatnim czasie nie nastąpiły w radiu żadne istotne zmiany organizacyjne lub technologiczne, do których nie mogła się dostosować.
"Ten cały sprzęt jest w mojej pracy sprawą drugorzędną. Moja praca polega na tym, że przychodzę do studia, siadam przed mikrofonem i mówię, bądź rozmawiam, bądź coś czytam, bądź nadaję muzykę i ten sprzęt, który jest na tzw. emisji, jest po to, żeby mi pomóc i ja z niego muszę korzystać. Gdybym nie umiała z niego korzystać, żaden szef przy zdrowych zmysłach nie oddałby mi na trzy godziny anteny na żywo" - powiedziała Szabłowska.
Zaznaczyła, że o zamiarze jej zwolnienia nie zostały powiadomione związki zawodowe. Szabłowska należy do Syndykatu Dziennikarzy Polskiego Radia.
"Zarzuca mi się, że jestem niezdyscyplinowana, że opóźniam pracę, że montuję analogowo, a w tym samym czasie prowadzę duże bloki antenowe. Również w tym samym czasie gdy odebrałam wypowiedzenie podpisane przez prezesa Czabańskiego, ten sam prezes kilka dni wcześniej podpisał zgodę na mój wyjazd do Cannes na targi Midem z nowoczesnym sprzętem Polskiego Radia" - powiedziała Szabłowska dziennikarzom po wyjściu z sali sądowej.
Dodała, że nie wie co było "prawdziwym powodem" jej zwolnienia. "Może chęć przeprowadzenia generalnego sprzątania w Polskim Radiu?" - powiedziała. Przypomniała też cytowaną już wielokrotnie przez media swoją rozmowę z członkiem zarządu radia Jerzym Targalskim, podczas której miały paść słowa, że musi ona odejść z radia, bo on czyści je ze "złogów gierkowsko-gomułkowskich" i że "dookoła widzi same stare kobiety". Targalski zaprzecza by użył takich słów. W związku z zarzutami innych pracowników o podobne wypowiedzi został zawieszony w prawach członka zarządu, jego sprawę bada Rada Nadzorcza radia.
Szabłowska nie jest jedyną osobą zwolnioną w ostatnim czasie z Polskiego Radia. Dziennikarka powiedział sądowi, że oprócz niej w tym samym okresie zwolniono jeszcze część pracowników "z powodu wieku", następnie zaś (w marcu 2007 r.) rozpoczęły się zwolnienia grupowe, które objęły 264 osoby. Część z nich podobnie jak Szabłowska zamierza skierować sprawy do sądu.
Podczas kolejnej rozprawy mają być przesłuchani m.in. Paweł Sztompke - w grudniu 2006 r., gdy Szabłowska była zwalniana jej bezpośredni przełożony i szef redakcji muzyki popularnej - i Stanisław Jędrzejewski - niegdyś szef radiowej Jedynki.
ab, pap