Rządowe Centrum Bezpieczeństwa ostrzegało, że 16 i 17 lutego należy przygotować się na silny wiatr w Polsce, wskazywało też, by kierowcy szczególnie uważali na drogach ze względu na prognozowane trudne warunki. „Sprawcą” tych problemów jest niż Dudley, który dotarł nad Polskę.
W czwartek rano, po wietrznej nocy, zaczęto podsumowywać skalę zniszczeń, które wywołały intensywne opady śniegu z deszczem oraz silny wiatr. Jak opisuje RMF FM, w Międzyrzeczu (woj. lubuskie) zginął 70-latek, na którego auto spadło drzewo, do wypadku doszło 17 lutego nad ranem.
Samoloty lądowały w Budapeszcie zamiast Warszawie, tysiące zgłoszeń w związku z pogodą
W wielu miejscach w kraju pozrywane są dachy budynków, a na drogach leżą powalone drzewa. Tylko między północą a godz. 6 rano w całym kraju strażacy otrzymali 1407 zgłoszeń związanych z wichurami i pogodą – przekazał rzecznik PSP Karol Kierzkowski. Później te dane zaktualizowano, ponieważ Kierzkowski zatweetował:
„Do godziny 8:00 w czwartek 17.02.2022 strażacy odebrali ponad 3200 zgłoszeń związanych z usuwaniem skutków silnego wiatru. (...). Uszkodzone budynki 190, w tym zerwane dachy 54”.
Mnożą się też doniesienia o przerwach w dostawach prądu, w pewnym momencie dostępu do niego nie miało ponad 300 tys. domów, trwają prace mające na celu naprawienie tej sytuacji. Silny wiatr dał się też we znaki podróżującym samolotami, w czwartek kilka samolotów, zamiast lądować w Warszawie, lądowało w Budapeszcie.
Rejs z Krakowa do Warszawy z powodu wiatru zakończył się w Budapeszcie, czyli najbliższym lotnisku, na którym można było bezpiecznie wylądować. Jak opisywał reporter RMF FM Krzysztof Berenda, podobnie stało się w przypadku lotu z Bydgoszczy do Warszawy, który zamiast w stolicy Polski, także lądował w stolicy Węgier ze względów bezpieczeństwa.
Czytaj też:
Niż Dudley przyniesie burze, deszcz i wiatr. W porywach nawet 120 km/h