Chciałam zostać w Kijowie, ale mieszkamy niedaleko lotniska Żulany, było zbyt niebezpiecznie. Zapytałam rodziców, czy jadą z nami, ale odpowiedzieli, że nie opuszczą ojczyzny. Nam kazali jechać. I tak trafiłam do Dorohuska – opowiada Natalia, która w minioną niedzielę razem z 11-letnim synem Adrianem tuż za przejściem granicznym wysiadła z wypełnionego ludźmi autokaru. Planu „co dalej” nie miała.
– Mogę pani coś powiedzieć? – zapytał Adrian tuż po tym, jak Natalia poszła odebrać darmowy zestaw startowy od jednego z operatorów sieci komórkowej. Ich przedstawiciele czekają na uchodźców przy przejściach granicznych i oferują im taką pomoc.
– Słucham – odpowiedziałam.
– Pierwszy raz rozmawiam z kimś po angielsku.
– Bardzo dobrze ci idzie.
– Zastanawiam się, czy mój tata jest większym bohaterem, czy głupcem, bo został w kraju.
– Twoja mama też jest superbohaterką.
– Raz płakała. Ale ją pocieszyłem i przestała. Teraz muszę się moją mamą opiekować.
Źródło: Wprost
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.