O zwłokach zaalarmował w środę jedną z gazet przechodzień. Jak twierdzi, już w sobotę dzwonił w tej sprawie na policję, ale ta - według niego - nie zareagowała. Dopiero w środę, po telefonie dziennikarzy, funkcjonariusze pojechali do parku.
Ciało 71-letniego mężczyzny znajdowało się w krzakach, kilka metrów od chodnika. Mężczyzna nie miał przy sobie żadnych dokumentów, ale policjanci szybko dotarli do jego sąsiadów i syna. Według policji, do środy nie było żadnego zgłoszenia o zaginięciu mężczyzny. Jak twierdzą sąsiedzi, w marcu mężczyźnie zmarła żona, a on od tego czasu "często zaglądał do kieliszka".
Jak poinformował Micor, z dotychczasowych ustaleń wynika, że dwukrotnie - w sobotę i poniedziałek - pod numer alarmowy 997 zgłoszono znalezienie zwłok mężczyzny. W obu przypadkach na miejsce wysłano patrole policji, ale te nie odnalazły ciała.
"Prowadzone postępowanie ma ustalić osoby, które popełniły błąd przy interwencji, nie odnajdując zwłok mężczyzny. Wobec tych osób wyciągnięte zostaną surowe konsekwencje dyscyplinarne. Grozi im nawet kara wydalenia ze służby" - powiedział Micor.
Rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania powiedział PAP, że w związku z tą sprawą prokuratura bada już prawidłowość działania policji. Dodał, że zwrócił się o to również do prokuratury komendant miejski policji w Łodzi, "przekazując niezbędne materiały". Kopania poinformował, że jeszcze w środę prokuratura przesłucha w tej sprawie funkcjonariuszy policji.
pap, ss