Eliza Olczyk, Joanna Miziołek, „Wprost”: Czy zaproszenie opozycji na spotkanie poświęcone sytuacji w Ukrainie oznacza nowy rozdział stosunków rząd-opozycja?
Premier Mateusz Morawiecki: Prace nad ustawą o obronie Ojczyzny pokazały, że w sprawach fundamentalnych można pracować zgodnie. I to jest budujące. A na spotkaniu chcielibyśmy poruszyć kwestię, w jaki sposób Polska mogłaby przeprowadzić zamrożenie i konfiskatę majątków rosyjskich, które znajdują się w naszym kraju. Trochę takich majątków u nas jest. Z jednej strony mamy konstytucyjne ograniczenia takiego działania, związane z prawem własności, a z drugiej – coraz więcej Polaków nie rozumie, dlaczego, skoro Włosi konfiskują jachty rosyjskich oligarchów, my nie możemy takich działań przeprowadzić w naszym kraju. Chcemy to przeprowadzić przez Sejm i uznaliśmy, że opozycja powinna być włączona w ten proces.
Rosyjskich jachtów to u nas raczej nie ma.
Ale jest trochę nieruchomości oraz aktywa finansowe, czyli akcje spółek, których przejęcie powinniśmy przeprowadzić. W każdym razie nasz obóz mocno się za tym opowiada.
Czy w związku z tym nowym rozdziałem relacji z opozycją TVP powinna prowadzić inną narrację wobec niektórych polityków opozycji? Donald Tusk mówi, że jest to wroga narracja, a nawet, że w TVP oszaleli.
Nie mam wpływu na żadne medium w Polsce, w tym na telewizję publiczną. Zresztą, rzadko oglądam TVP, czy inne telewizje. Natomiast kiedy widzę niektóre fragmenty programów TVN-u, to uważam, że naprawdę trudno dorównać serwowanej tam propagandzie.
Nazwał pan Donalda Tuska, szefem partii Nord Stream 2. I po co?
Europejska Partia Ludowa przez wiele lat optowała za budową Nord Stream 2, który stał się głównym instrumentem finansowania machiny wojennej Putina. Rosja liczyła już zyski z NS2. Tak jak dzieje się to w przypadku Nord Stream 1. Kto jest dziś szefem Europejskiej Partii Ludowej? Donald Tusk. Nie słyszałem, by się odcinał od linii EPL. Dlatego powtórzę, że Europejska Partia Ludowa to dla mnie partia Nord Stream 2. Liczę natomiast, że w społeczeństwie niemieckim zachodzi rewolucja moralna. W elitach europejskich też dostrzegam element zmiany, ale obawiam się, że może być krótkotrwała.
Dlatego apeluję, żeby elity niemieckie, francuskie i z Beneluksu, odłożyły na bok kalkulatory, a uruchomiły swoje sumienia. Bo jeżeli kalkulujemy jakie są koszty gazu, ropy, to znaczy, że handlujemy krwią ukraińskich dzieci, kobiet i żołnierzy.
Nie powinniśmy tego robić. Chcę, żebyśmy wszyscy mogli za jakiś czas spojrzeć w lustro i powiedzieć, że zachowaliśmy się tak jak trzeba.
Czytaj też:
Ukraina podała nowe dane o stratach Rosjan. Tysiące zabitych żołnierzy, setki zniszczonych czołgów
Jakie są Pana wrażenia z wyprawy do Kijowa? Jak Pan się czuł jadąc do kraju ogarniętego wojną?
Myślę, że za dziesięć, albo dwadzieścia lat każdy zada sobie pytanie, co kto robił, kiedy była wojna na Ukrainie? Czy siedział w gabinecie, przy komputerze i liczył, jak wzrost cen ropy przełoży się na notowania partii oraz percepcję społeczną, czy był w Kijowie przy prezydencie Zełenskim. My byliśmy wtedy przy prezydencie Zełenskim, zachowaliśmy się jak trzeba, podnieśliśmy Ukraińców na duchu. Wierzę, że ta wizyta była dla nich umocnieniem. Miała też praktyczny wymiar, ponieważ uzgodniliśmy wspólne działania na forum międzynarodowym w zakresie dostaw broni, ale także w zakresie pomocy polityczno-dyplomatycznej. Chodzi o kolejne sankcje, jak również wsparcie ukraińskich aspiracji wejścia do Unii Europejskiej.
A jaka była rola Jarosława Kaczyńskiego w tym wyjeździe trzech premierów?
Pan premier Jarosław Kaczyński jest liderem obozu rządzącego w największym kraju wschodniej flanki NATO. Jest premierem odpowiadającym za bezpieczeństwo i obronność kraju. Jego obecność była więc oczywista.
Wypracowaliśmy szczegóły tej wyprawy razem z nim i z premierem Słowenii Janezem Jansą. Zaproponowałem udział w niej kilku premierom. Poza Jansą zgodził się jeden, o innych nie chcę mówić.
Donald Tusk powiedział, że pomysł Jarosława Kaczyńskiego, żeby wprowadzić misję pokojową NATO na terenie Ukrainy wzbudził konfuzję i niepokój u naszych sojuszników.
Na arenie międzynarodowej trzeba sobie stawiać ambitne cele, wysoko umieszczać poprzeczkę. Taka była nasza propozycja dotycząca misji pokojowej NATO oraz innych organizacji międzynarodowych. Dziś już Dania, czy Litwa pozytywnie mówią o takiej misji, ponieważ wiedzą, że tylko w ten sposób będzie można obronić znaczną część społeczeństwa ukraińskiego przed okrucieństwem wojny. Położyliśmy na stole pewną propozycję, inni się teraz do tego odnoszą.
Dania i Litwa nie są najważniejszymi członkami NATO. A Stany Zjednoczone zdystansowały się do tego pomysłu.
Podczas najbliższego posiedzenia NATO przedstawimy tę sprawę całemu Sojuszowi. Myślę, że jak w życiu, każda propozycja musi zostać przetrawiona przez różnych partnerów. Mam nadzieję, że większość z nich zrozumie, że jeżeli brutalizacja wojny będzie postępowała, to jest to jedno z nielicznych pokojowych narzędzi, które może zapobiec najgorszemu.
Politycy PO w mediach społecznościowych na gorąco pisali, że taką propozycją możecie doprowadzić do III wojny światowej.
Wręcz przeciwnie – to bierność zbliża nas bardziej do wojny niż zdecydowane działania na rzecz pokoju. Jeśli do wojny miałaby nas doprowadzić uległość, to Rosja tylko na to czeka i to oznacza, że ma już dalej idące plany podboju kolejnych państw. Uważam, że pozwolenie Putinowi na jego agresywną politykę może doprowadzić do III wojny światowej.
Bo jeśli, co nie daj Boże, Putin zmiażdży Ukrainę, to o czym będzie myślał? Kto następny?
Według sondażu przeprowadzonego przez "Active Group" 86,6 proc. Rosjan toleruje i popiera potencjalną napaść na terytorium Unii Europejskiej. Następna według nich może być Polska.
A 75 proc. Rosjan popiera atak na Polskę, jako następną ofiarę odbudowy imperium rosyjsko-postkomunistycznego. Tak, widziałem te badania społeczne. Tak, rosyjskie społeczeństwo zdaje sobie sprawę, że Polska wszelkimi sposobami stara się powstrzymać agresywną politykę Kremla. Więc albo tu i teraz zdecydowanie postawimy tamę temu, co robi Putin i Kreml, albo w niedalekiej przyszłości możemy paść ofiarą jego polityki, popieranej przez społeczeństwo rosyjskie. Wojna na Ukrainie jest decydującym momentem dla geopolityki w skali regionu i świata. Dlatego Polska jest tak aktywna – animujemy proces konstruowania sankcji, staramy się angażować dyplomację innych dużych krajów jak Stany Zjednoczone lub Wielka Brytania w pomoc Ukrainie. Zainicjowaliśmy i utrzymujemy koalicję na rzecz jak najmocniejszych sankcji wobec zbrodniczej Rosji.
Donald Tusk zarzucił obozowi rządzącemu, że wiedzieliście od listopada o wojnie i nie zrobiliście nic. Jego zdaniem po pierwszej fali uchodźców było widać, że Polska nie została przygotowana na ich przyjęcie.
Dawno nie słyszałem większego kłamstwa. Ale nie chcę wchodzić z Donaldem Tuskiem w polemikę, bo to nie ma najmniejszego sensu. Liczą się fakty. A te są po naszej stronie. W momencie, gdy otrzymaliśmy informacje od naszych sojuszników amerykańskich o możliwej agresji – zgodną zresztą z naszymi przewidywaniami – jako pierwszy i chyba jedyny premier ruszyłem z misją dyplomatyczną do praktycznie wszystkich krajów Unii Europejskiej. Posługując się mapami, na których zaznaczone było, gdzie wojska rosyjskie gromadzą się wokół Ukrainy, przedstawiałem scenariusz, który trzy miesiące później, niestety, zrealizował się. Pokazywałem groźbę ataku od strony Białorusi, od strony Krymu i oczywiście Ługańsk, Donieck i Charków. Mapy posiadamy do dzisiaj.
Myślę, że byliśmy jedynym państwem poza USA, które tak mocno krzyczało w Europie: „Obudźcie się! Obudźcie się z geopolitycznej drzemki! Przygotowujcie się na to, co może nastąpić!”
Czy udało się skłonić inne państwa do tego, żeby Ukrainie dostarczać broń?
Właśnie po moich licznych spotkaniach niektóre kraje zaczęły znacznie bliżej współpracować z Ukrainą w zakresie broni defensywnej. Ale to ciągle za mało, za mało i jeszcze raz za mało. Działać trzeba maksymalnie szybko. I odważnie. Tu i teraz.
A co z przygotowaniami do przyjęcia uchodźców? Jednak napór na granicę był ogromny.
Proces przyjmowania uchodźców – biorąc pod uwagę jego skalę – odbywał się w sposób sprawny. Przygotowywaliśmy całą infrastrukturę. Polska jest ewenementem w skali świata, ponieważ nie przyjmuje uchodźców do wielkich obozów. Owszem są remizy, hale sportowe czy wystawiennicze, które służą do tymczasowego zakwaterowania, ale generalnie ponad 2 miliony 200 tys. uchodźców, zostało rozlokowanych dzięki gigantycznemu wysiłkowi Polaków, organizacji pozarządowych, kościoła, samorządów i państwa.
Czytaj też:
Już 23 proc. Ukraińców musiało opuścić domy. Ponad 2 miliony uchodźców w Polsce
Wolontariusze mówią, że w pierwszych dwóch tygodniach, to sami Polacy mocno się zmobilizowali, dlatego nie ma obozów dla uchodźców. Oni trafili do polskich domów.
Pełna zgoda, bo Polacy mają ogromne serca. Ja nie chce polemizować kto zrobił więcej, kto mniej. Jestem dumny z tego jak zachowali się Polacy, organizacje pozarządowe, samorządy i struktury państwa. Spotykam się z wolontariuszami i nie słyszę wielu zastrzeżeń. Od pierwszego dnia struktury państwa polskiego – straż graniczna, policja, wojsko – postawione zostały w stan najwyższej gotowości. Ogromny potok ludzi został sprawnie przez naszą stronę przyjęty. Paszporty, skanowanie, PESEL-e, przekazywanie ludzi do odpowiednich samorządów – to wszystko nie zrobiło samo. Były długie kolejki na granicy, ale wynikały z trudności w działaniu straży granicznej po stronie ukraińskiej, czemu też nie powinniśmy się dziwić. To przecież największy ruch migracyjny od czasu II wojny światowej!
Ukraińcy nie będą wiecznie gośćmi w domach Polaków. Jak zamierzacie ich rozlokować?
Zacznijmy od tego, że ci ludzie w ogromnej większości mają nadzieję na powrót na Ukrainę. Ci, którzy będą chcieli tutaj zostać, mogą stanowić dla Polski wielką wartość. Przedsiębiorcy w Wielkopolsce, na Dolnym Śląsku twierdzą, że czynnikiem najbardziej hamującym rozwój gospodarczy jest brak rąk i głów do pracy. Sądzę, że w średnim okresie w ciągu kilku kwartałów, ten problem może się rozwiązać poprzez wejście Ukraińców w normalne życie społeczne. Brakuje nam pielęgniarek i lekarzy. Brakuje ludzi w wielu sektorach gospodarki, bo poziom bezrobocia mamy najniższy w nowożytnej historii Polski.
Ilu możemy przyjąć uchodźców, żeby nasz budżet się nie zawalił? 3,5 miliona? Tak twierdzi prof. Przemysław Śleszyński z Komitetu Badań nad Migracjami PAN.
Nie będę teraz wypowiadał się w tej sprawie, ponieważ ta wojna może mieć jeszcze różne oblicza.
Za chwilę mogą uciekać przed jeszcze bardziej dramatycznym scenariuszem kolejne setki tysięcy ludzi. I co? Nie wpuścimy ich? Wpuścimy, ponieważ kiedy chodzi o ratowanie życia, nie ma miejsca na kalkulacje.
Polska ma długą tradycję solidarności z innymi narodami, walki o wolność „naszą i waszą”. Postępujemy według najlepiej rozumianych europejskich, chrześcijańskich wartości.
Skrajna prawica już zaczyna podsycać antyuchodźcze nastroje. A wiemy, że PiS latami patrzyło przez palce na wybryki narodowców i innych środowisk. Czy Pana zdaniem to było słuszne?
Nie wkładałbym do jednego worka wszystkich środowisk narodowych. Znam wiele osób związanych np. z fundacją Romana Dmowskiego, które kontynuują myśl narodową bliską wielu Polakom. Są też środowiska kibiców, które bardzo często pokazują piękne patriotyczne akcje na stadionie. I są rzeczywiście skrajnie prawicowe środowiska, które dziś działają tak, jakby sobie tego życzył Władimir Putin. Każdy powinien zadać sobie pytanie, czy to co wypisuje na Facebooku, na Twitterze leży w interesie Rosji, czy nie? Dziś Polska cieszy się tak wspaniałą reputacją międzynarodową, że każdy, kto przyczynia się do jej psucia, postępuje wbrew interesom naszego kraju.
Ostatni raz Polska miała tak wspaniałą prasę we wrześniu 1980 roku i później w karnawale Solidarności. Nie zepsujmy tego, to wielka wartość dla Polski. Nie zniszczcie tego! To mój apel do wszystkich polityków, do wszystkich środowisk.
Oni mówią tak: „Pomagajmy uchodźcom, ale na miejscu”. Taka narrację głosił obóz PiS-u w sprawie uchodźców z Białorusi.
Pomagać na miejscu można w czasie pokoju. Uchodźcy wojenni, którzy przybyli do Polski, to nasi najbliżsi sąsiedzi. W duchu ordo caritatis, porządku miłości, mamy obowiązek przede wszystkim dbać o Polskę i Polaków. Mamy dbać o nasze bezpośrednie otoczenie, bo ono na nas wpływa. I w tym naszym otoczeniu możemy realnie pomóc.
A kiedy patrzymy na inne wojny - gdzieś w Azji czy Afryce - one też bardzo mnie martwią i smucą. Modlę się, żeby się skończyły. Ale walka o ich zatrzymanie nie jest podstawowym obowiązkiem Polski.
Nie jesteśmy mocarstwem światowym, żeby zadbać o wszystkich uchodźców i wszystkich potrzebujących na całym globie.
Czy Unia Europejska dołoży się do utrzymania uchodźców?
Unia Europejska zapewne się dołoży, ale młyny brukselskie mielą powoli. Dlatego państwo polskie zajęło się tym problemem szybko i zdecydowanie. Owszem dyskutujemy o refundacji naszych wydatków. Nikt zresztą tutaj łaski nikomu nie robi, ponieważ Unia Europejska wypłacała gigantyczne środki Turcji, w dwóch transzach po trzy miliardy euro za podobną liczbę uchodźców. Mam nadzieję, że teraz urzędnicy w Brukseli zastanowią się, czy w odpowiednim tempie podejmują decyzję w sprawie uchodźców z Ukrainy.
Drugą część wywiadu z premierem Mateuszem Morawieckim, poświęconą m.in. konfliktowi rządu z Brukselą, walce z inflacją i scenariuszom wojennym opublikujemy we wtorek.
Czytaj też:
Uchodźcy z Ukrainy uciekają przed wojną do Polski. Padła kolejna bariera
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.