W pierwszych dniach w strajku ma uczestniczyć ponad 200 szpitali, pod koniec tygodnia ta liczba może zwiększyć się do 300. Z podjęciem ostatecznej decyzji o strajku zarząd OZZL czekał do zakończenia spotkania z premierem i ministrem zdrowia.
Po jego zakończeniu szef związku Krzysztof Bukiel powiedział dziennikarzom, że na spotkaniu nie było żadnych konkretów, które mógłby przekazać OZZL. "Jest obietnica pana premiera, że zwiększone zostaną nakłady na opiekę zdrowotną ze środków publicznych. Nie wiemy o ile, ani w jakim tempie, ani z jakich źródeł" - powiedział Bukiel.
Dodał, że premier ma żal do OZZL, że nie wierzy w jego zapewnienia. "Być może on jest lepszym politykiem i premierem niż wszyscy inni, ale nasze doświadczenia z rządzącymi są takie, że niestety zajmują się pewnymi sprawami dopiero wtedy, gdy jest niepokój społeczny. Właśnie temu celowi służy strajk, aby wywołać zainteresowanie rządzących sprawami służby zdrowia" - powiedział Bukiel.
Minister zdrowia Zbigniew Religa powiedział, że rząd w kolejnych latach będzie chciał doprowadzić do podwyżki płac wszystkich pracowników ochrony zdrowia. Dodał, że przy resorcie powstanie zespół, który już od przyszłego piątku będzie rozmawiać na temat "mechanizmów przyszłych podwyżek".
Religa zapewnił ponownie, że 30-procentowa podwyżka płac, którą lekarze otrzymali w tym roku (podwyżka była zapisana w umowie tylko na ten rok - PAP), będzie obowiązywać w nadchodzących latach.
Na pytanie, skąd rząd weźmie środki na poprawę finansowania służby zdrowia, Religa odpowiedział, że jest wiele możliwości, ale przed spotkaniami z prezydentem, premierem i klubami parlamentarnymi nie chce mówić o szczegółach.
Dodał, że nie chodzi o dopłacanie przez pacjenta. "Nie mówimy tu o sytuacji, gdzie wyciągamy od każdego człowieka w Polsce pieniądze z kieszeni. Za dużo ludzi jest w Polsce biednych, których nie stać nawet na niewielkie dopłaty" - podkreślił. Wcześniej Religa wskazywał, że jedną z możliwości zwiększenia nakładów na ochronę zdrowia jest współpłacenie pacjenta za niektóre usługi medyczne. Wyjaśniał jednak, że nie jest to propozycja rządu czy ministra zdrowia, ale środowiska medycznego.
Jak powiedział Bukiel, premier jest przeciw prywatyzacji w służbie zdrowia. "My nie deklarujemy tego po to, by przejąć majątek (publicznej służby zdrowa-PAP), żeby w jakiś sposób go ukraść. Tylko uważamy, że prywatna przychodnia prowadzona przez lekarzy lepiej funkcjonuje niż publiczna przychodnia" - wyjaśnił szef OZZL.
Dodał, że po spotkaniu z premierem ma wrażenie, iż w świadomości polityków ochrona zdrowia nie jest sprawą ważną, a priorytety wydawania środków publicznych są inne.
Po rozmowach z premierem, Bukiel przyjechał do Łodzi, aby spotkać się z członkami zarządu OZZL. Pytany przez dziennikarzy o szczegóły rozmów z J. Kaczyńskim, powiedział, że usłyszał od premiera, iż "strajk ma charakter polityczny, a lekarze chcą uwłaszczyć się na dobru narodowym". Zastrzegł jednak, że to nie były słowa wprost, ale taki był ich wydźwięk. Dodał, że można też było odnieść wrażenie, że "rząd jest przeciwny pomysłowi współpłacenia za niektóre usługi medyczne przez pacjentów, bo byłoby to źle odebrane przez obywateli, a politycy demokratyczni muszą się liczyć z tym, że trzeba wygrać następne wybory".ab, ss, pap