Małgorzata Wassermann, która w Smoleńsku straciła ojca, nie chciała odnosić się do twierdzenia Jarosława Kaczyńskiego, że przyczyną tragedii był zamach. – Oprę się na tym, co zostanie stwierdzone przez ludzi, którzy się tym fachowo zajmują. Niezależnie od tego, co ustalą, ja tę prawdę przyjmę. Z dużym optymizmem podchodzę do prac prokuratury. One oczywiście się przedłużają, ale mam takie poczucie, że jest to robione na najwyższym możliwym poziomie – powiedziała w rozmowie z Interią.
Posłanka PiS podkreśliła, że nie widziała raportu Antoniego Macierewicza. Po jego publikacji chce sama wyciągnąć wnioski. – Nie jestem pełna wiary w słowa, ale w dokumenty. Chciałabym zobaczyć coś, co spełnia wymagania wiarygodnego dokumentu. Dziś, w oficjalnych publikatorach, tymi dokumentami są raport Anodiny i raport Millera. To wstyd – oceniła.
Katastrofa smoleńska. Małgorzata Wassermann o „niepodważalnej” odpowiedzi
Wassermann, komentując wizytę w prokuraturze z innymi rodzinami ofiar katastrofy smoleńskiej powiedziała, że widzi „duże zniecierpliwienie”. Dodała jednak, że według niej oznacza to, że ostateczna odpowiedź będzie „niepodważalna”. Polityk Prawa i Sprawiedliwości zaznaczyła, że „przełomu nie było, ale jest blisko pojawienia się wniosków końcowych, co jest ważne”.
– Chcę przeczytać ten dokument i zdecydować, czy przekonują mnie przeprowadzone dowody i analizy. Przyjmę każdą wersję, byle była ona przekonująca. Wersje o kilkunastocentymetrowej brzozie, która doprowadziła do rozpadu samolotu, po prostu w ogóle mnie nie przekonują – podsumowała Wassermann. Zakończyła, że jest jej „przykro, kiedy ktoś mówi, że emanujemy 10 kwietnia i robi się z tego politykę”.
Czytaj też:
Wołodymyr Zełenski zwrócił się do Polaków w rocznicę Smoleńska. Jego minister poszedł krok dalej