"Jesteśmy gotowi na niewielkie odroczenie naszych oczekiwań, ale nie na zmniejszone wynagrodzenia. To, co rząd ma teraz, niech nam da. Będzie to pewien element gwarancyjny, że nakłady na służbę zdrowia będą wzrastać" - powiedział Bukiel w poniedziałek wieczorem w TVN24.
Według premiera Jarosława Kaczyńskiego, w tym roku nie ma szans na podwyżki dla pracowników służby zdrowia; kosztowałyby one budżet państwa właśnie 11 mld zł.
Zdaniem ministra zdrowia Zbigniewa Religi, strajk lekarzy ma podłoże ekonomiczne i lekarze powinni zarabiać więcej, ale - jak powiedział - o podwyżkach można mówić w następnych latach; w tym roku nie ma na to pieniędzy. Nawet w przyszłym roku trudno byłoby znaleźć te 11 mld złotych - podkreślił.
"Nie wiem skąd wzięła się kwota 11 mld złotych. Nasze oczekiwania w skali rocznej wynoszą 4 mld złotych. (...) Tutaj istnieje pewna gradacja i możliwość pewnego kompromisu. Kwota podwyżki pozostaje ta sama, możemy mówić o czasie. Jest to sprawdzenie dobrej woli naszych rządzących. 11 mld złotych to jest zbyt dużo, my nie chcemy 11 mld" - powiedział Bukiel.
"To jest wprowadzanie ludzi w błąd. Premier chce wmówić ludziom, że lekarze w Polsce chcą zarabiać tyle, ile lekarze w Wielkiej Brytanii. A nam nie o to chodzi. Chodzi o to, abyśmy się zastanowili nad priorytetami wydawania publicznych pieniędzy" - powiedział Bukiel.
Według Bukiela, w poniedziałek strajkowały największe szpitale w kraju (z 608 szpitali publicznych), w najbliżych dniach do strajku przystąpi kolejne 40 szpitali w Łódzkiem.
Szef OZZL nie chciał zdradzić szczegółów propozycji i postulatów związkowców, ponieważ we wtorek OZZL chce omówić aktualną sytuację strajkową oraz przedstawić 3-punktową propozycję kompromisowego rozwiązania kryzysu związanego ze strajkiem lekarzy.
W poniedziałek w wielu szpitalach w całej Polsce rozpoczął się bezterminowy strajk lekarzy, którzy domagają się wzrostu płac.ab, pap