W lutym 2003 r. - wkrótce po ujawnieniu "listy Wildsteina" - Olbrychski powiedział w programie prywatnej telewizji, że to z powodu Wildsteina, który miał chcieć się przypodobać władzom francuskim, wytoczono proces byłemu opozycjoniście i działaczowi emigracyjnemu Chojeckiemu za zatrudnianie Polaków "na czarno". Chodziło o zwolnienie Wildsteina ze stanowiska naczelnego miesięcznika "Kontakt", który Chojecki wydawał w Paryżu. Sam Chojecki oświadczył, że Olbrychski "myli się w ocenach", bo Wildstein nie był świadkiem, tylko oskarżycielem w procesie przed sądem pracy, co do swego zwolnienia.
Wildstein - w lutym 2003 r. publicysta "Rzeczpospolitej" - zarzucił Olbrychskiemu kłamstwo. "Sokrates pytał: 'czy jeśli kopnie mnie osioł, to mam mu wytaczać proces?'" - dodał. W końcu pozwał jednak Olbrychskiego, żądając przeprosin i finansowego zadośćuczynienia. Do tego pozwu aktor złożył tzw. pozew wzajemny, żądając od Wildsteina przeprosin i zadośćuczynienia za niepochlebny komentarz pod swym adresem.
W listopadzie 2006 r. Sąd Okręgowy w Warszawie uwzględnił oba pozwy i nakazał wzajemne przeprosiny. Od tego wyroku strony złożyły apelacje do Sądu Apelacyjnego w Warszawie.
We wtorek strony zawarły przed SA ugodę, w której stwierdzono, że nie było ich intencją "pomawianie ani obrażanie siebie nawzajem". Przed sądem zgodnie oświadczono, że ugoda "wyczerpuje całość wzajemnych roszczeń". Wobec zawarcia ugody sąd umorzył postępowanie.
"Całej Polsce należy się wygaszenie emocji; my wzajemnie sobie wybaczaliśmy i przeprosiliśmy za emocje, którym daliśmy się ponieść" - powiedział Olbrychski. Dodał, że sąd słusznie apelował do stron o wyciszenie i wycofanie z oskarżeń. "Ja już wcześniej proponowałem ugodę, nie ma co rozpamiętywać; ważne że ugoda teraz jest" - oświadczył Wildstein.
ab, pap