Rozpoczął się proces, który będzie trwał co najmniej kilkadziesiąt lat. „Czegoś takiego nie było w Polsce właściwie nigdy w historii”

Rozpoczął się proces, który będzie trwał co najmniej kilkadziesiąt lat. „Czegoś takiego nie było w Polsce właściwie nigdy w historii”

Ulica w Warszawie
Ulica w Warszawie Źródło: Shutterstock
Powrotu do współczynnika dzietności gwarantującego zastępowalność pokoleń szybko nie zobaczymy. Nie unikniemy starzenia się ludności ani w najbliższych kilkunastu, ani kilkudziesięciu latach. Przemiany dotyczące zakładania rodzin i aspiracji dotyczących liczby dzieci zaszły po prostu zbyt daleko – mówi w rozmowie z „Wprost” dr hab. Paweł Strzelecki, demograf i ekonomista z Instytutu Statystyki i Demografii SGH.

Aleksandra Gieracka, „Wprost”: GUS opublikował wstępne wyniki spisu powszechnego. Pan kwestionuje te dane. Co z nimi nie tak?

Dr hab. Paweł Strzelecki*: Wyniki dotyczące liczby ludności, które do tej pory opublikował GUS, właściwie nie wnoszą wiele ponad to, co wiemy z danych administracyjnych. Użyta przez GUS definicja tego, kto przebywa na terytorium Polski, opiera się na fakcie bycia w rejestrach administracyjnych.

Na jakie liczby pan czeka?

Mam nadzieję, że w drugiej połowie roku lub na początku przyszłego GUS opublikuje informację o tzw. populacji rezydującej, czyli osobach, które realnie przebywały w 2021 r. na terytorium Polski dłużej niż 12 miesięcy. Z punktu widzenia ekonomisty, który się zastanawia, ilu ludzi tak naprawdę przebywa na terenie Polski i ilu jest zdolnych pracować, te liczby będą najciekawsze.