Tekst ukazał się w 2012 r. w 34. numerze tygodnika „Wprost”
O firmie TVN mówi się, że to niebo, o Edwardzie Miszczaku, od 15 lat dyrektorze programowym i głównym rozgrywającym stacji – bóg, pasterz nawet, który na swoich halach wypasa piękne owieczki: Kingę Rusin, Jolantę Pieńkowską, Magdę Mołek i Kubę Wojewódzkiego. I jeszcze kilka innych osobowości telewizyjnych. Jak Magda Gessler i od niedawna perfekcyjna pani domu Małgorzata Rozenek. Jest pasterzem zaprawdę sprawiedliwym. Posłuszne owieczki hołubi, podkarmia, niegrzecznych się pozbywa. Bez mrugnięcia okiem. Szybko. Zrzuca ze skały i patrzy z góry, czy się roztrzaskują, czy stają na nogi i idą dalej…
No, ale już dość tej opowieści o władczym pasterzu.
– Wojewódzkiego pan zostawił w TVN – zagajam na początek. – Zostawiłem? Nikt nigdy nie stawiał takiej kwestii. Wojewódzki to gigant, to wielka osobowość – mówi ciepłym głosem. Uśmiecha się do mnie. I zmienia temat. Opowiada o chorej nodze. O morfinie, którą bierze na noc, wreszcie na swoim smartfonie pokazuje zdjęcia kończyny przed operacją. Cyk. I następne po przeszczepie skóry. Podwija nogawkę i prezentuje opuchniętą zabandażowaną prawą nogę. – Cierpię. I tak jeszcze z miesiąc. Przychodzę tu, do firmy, na dwie, trzy godziny. Dłużej nie daję rady – wyjaśnia.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.