Straszne „strefy ruchu” w Polsce. „To ogłupianie ludzi”

Straszne „strefy ruchu” w Polsce. „To ogłupianie ludzi”

Zaparkowane samochody
Zaparkowane samochody Źródło: Newspix.pl / Stanisław Bielski
Strefa ruchu to miejsce, w którym dzieci mogą bawić się na ulicy w berka, a kierowcy powinni czuć się tak, jakby musieli ostrożnie przejechać przez plac zabaw. Tymczasem w Polsce jest inaczej. I akurat w tej sprawie winni są najbardziej ci, którzy przygotowują oznakowanie i kształcą kierowców.

Dwie medialne ostatnio sprawy. Jedna: próg zwalniający dla pieszych zamontowany na pasach we Wrześni tak, że ludzie się o niego potykają. Druga: film z malutkim dzieckiem, które na osiedlu w Gdańsku wbiega na pasy tuż przed kierowcą, który zdołał na szczęście zahamować. Obie te sprawy mają drugie dno. Nie byłoby ich, gdyby nie pewne straszne poplątanie w Polsce.

Bo okazuje się, że przepisy słabo znają nie tylko kierowcy, ale też ci, którzy stawiają oznakowanie na drogach.

Wrześnię z Gdańskiem łączyło bowiem coś, co mogli dostrzec tylko wnikliwi. Obie sprawy miały miejsce w „strefie zamieszkania”. Wyznaczone znakiem D-40 (niebieski prostokąt z symbolami: domu, pieszego, dziecka grającego w piłkę i samochodu) strefy mają służyć przede wszystkim ludziom tam mieszkającym. Już samo prawo w definicji wskazuje kierowcom, że to jest miejsce, w którym obowiązują szczególne zasady (Prawo o ruchu drogowym, Art. 2, pkt 16: „strefa zamieszkania – obszar obejmujący drogi publiczne lub inne drogi, na którym obowiązują szczególne zasady ruchu drogowego, a wjazdy i wyjazdy oznaczone są odpowiednimi znakami drogowymi).

Źródło: Wprost