Kilka niskich bloków, tuż obok tory kolejowe, za nimi dworzec PKS i kawałek dalej centrum Bartoszyc. Jeden z tych bloków to adres, który w liście gończym wskazano jako ostatni adres zameldowania Emila Czeczko. Wówczas poszukiwanego za dezercję żołnierza. Sąsiedzi Czeczki wspominają tygodnie, gdy co chwilę na parkingu pojawiały się wozy policji i żandarmerii. – Mieszkał tam na piętrze z matką. Mieli jeden pokój – pokazuje jedno z okien starsza kobieta, która przechadza się z psem.
– Słyszałam, że matka nie miała wstępu do tego jedynego pokoju. On był panem i władcą, miał ją za służącą – stwierdza. – Raz mi powiedziała, że poszła do sklepu, żeby synowi chipsy i piwo kupić. Zdziwiłam się. Pytałam ją, ile syn ma lat. Ale niewiele o sobie mówiła, dopiero później dowiedzieliśmy się o sprawie w sądzie.
– Od małego Emil się tutaj nie chował – precyzuje kolejna z sąsiadek. – Był nieśmiały, bardzo skryty, głowa zawsze spuszczona. Nie widziałam, żeby z dziewczyną pod blokiem chodził. Trochę z nim rozmawiałam, jak sobie pierwszy samochód kupił. Potem widziałam, że samochody zmieniał. Mówiło się, że je rozbijał. Wpadł w nieciekawe towarzystwo.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.