„Fryzjeriada” trwa w najlepsze, a to szkodzi reprezentacji Polski

„Fryzjeriada” trwa w najlepsze, a to szkodzi reprezentacji Polski

Czesław Michniewicz
Czesław Michniewicz Źródło: Newspix.pl / AFLO/NEWSPIX.PL
Odkąd skończyły się mecze Ligi Narodów, o reprezentacji Polski mówi się dużo, ale wyłącznie w kontekście niejasnych powiązań selekcjonera Czesława Michniewicza z szefem mafii piłkarskiej „Fryzjerem”. Co gorsza, afera, zamiast wygasać, cały czas żyje. Z każdym dniem jest gorzej. Na jaw wychodzą nowe wątki, które mnożą wątpliwości, czy aby na pewno kadra Biało-Czerwonych jest w dobrych rękach i czy w tych rękach powinna pozostać do mistrzostw świata w Katarze.

Temat mrocznej przeszłości Michniewicza jest znany od dawna, a na nowo powrócił 31 stycznia, podczas konferencji, na której przedstawiono go, jako selekcjonera reprezentacji. Teraz aferę w nowym świetle pokazały dwa bardzo mocne artykuły Szymona Jadczaka w Wirtualnej Polsce. W tekście z piątku (1 lipca) autor zadaje pytanie, dlaczego Michniewicz, po zatrzymaniu pierwszych członków piłkarskiej mafii, próbował za wszelką cenę dodzwonić się do szefa tej mafii. Jaki miał w tym cel? Niestety to pytanie pozostaje bez odpowiedzi selekcjonera, który nie zabrał głosu.

Nadal niewyjaśnionych jest wiele wątpliwości co do roli Michniewicza w aferze korupcyjnej. On sam nie chce o tym mówić, zasłania się niepamięcią. Jadczak pisze sugestywnie, zestawia fakty, wnioski pozostawia czytelnikom. Jak ktoś nie jest naiwny, to będzie potrafił je wyciągnąć.

Połączeń z „Fryzjerem” były tysiące!

Problem z selekcjonerem jest taki, że jego wyjaśnienia są niewiarygodne. Nie da się brać na poważnie opowieści, że wydzwaniał do „Fryzjera”, szukając lekarza dla żony czy poszukując kogoś, kto ściąga samochody z Niemiec. Nawet jeśli tak było, to jest to temat na dwie, trzy rozmowy, a nie na 711, jakie udowodniła prokuratura. A teraz okazuje się, że tych połączeń było jeszcze więcej.

Źródło: WPROST.pl