"Dokumenty udostępniono osobie uprawnionej, która mogła nimi dysponować; nie ma podejrzeń, by coś z nich wyciekło 'na zewnątrz'; dokumenty te zostały zwrócone. Wobec tych okoliczności prokurator uznał, że brak jest cech przestępstwa" - powiedziała rzeczniczka prokuratury Katarzyna Szeska. Postanowienie o odmowie wszczęcia śledztwa, które wydano 29 maja, nie jest jeszcze prawomocne.
Od lutego tego roku prokuratura sprawdzała, czy wszcząć śledztwo w sprawie "nierozliczenia się z dokumentami niejawnymi" przez Macierewicza. Doniesienie o możliwym przestępstwie złożyło w styczniu MON - jeszcze gdy szefem resortu był Radosław Sikorski. Przygotowała je i wysłała osoba odpowiadająca za ochronę tajemnicy w MON.
Według nieoficjalnych informacji PAP, do zdarzenia miało dojść, gdy Macierewicz był jeszcze wiceszefem MON (pełnił tę funkcję od lipca do października 2006 r.), a chodziło m.in. o plan modernizacji WP na najbliższe lata oraz o pewien dokument NATO (dotyczący wspólnych działań i strategii państw NATO).
Sam Macierewicz mówił: "Żaden dokument ściśle tajny, tajny, a nawet poufny nie zaginął. Wszystkie w terminie przypisanym zostały zdane do kancelarii tajnej".
Za przestępstwo niedopełnienia obowiązków funkcjonariusza publicznego grozi kara do 3 lat więzienia. Wiadomo, że każdy dokument tajny musi być za każdym razem pobierany i zwracany przez urzędnika do kancelarii tajnej w zgodzie z proceduramiab, pap