Akt oskarżenia w tej sprawie trafił do sądu w maju 2021 roku, a proces rozpoczął się przed warszawskim sądem rejonowym 25 marca. Były rzecznik MON odpowiadał za reklamowanie i sprzedaż wódki „Misiewiczówki” bez posiadania odpowiednich zezwoleń. Bartłomiej Misiewicz nie stawił się jednak na pierwszym posiedzeniu. Jego adwokat Maciej Marczak tłumaczył to zagraniczną pracą w słowackiej firmie, która „aktywnie działa w sprawie Ukrainy”. Wnioskował o umorzenie postępowania lub zwrot sprawy do prokuratury w celu uzupełnienia.
Adwokat Misiewicza tłumaczył wówczas że sprzedaż alkoholu bez zezwolenia nie miała w ogóle miejsca. – Z żadnego z dowodów, które zdobyła prokuratura, nie wynika, że oskarżony dokonał sprzedaży – przekonywał. W jego ocenie akt oskarżenia nie określa precyzyjnie czynu, miejsca ani czasu popełnienia przestępstwa. Sąd nie przyjął jednak takiej argumentacji i postanowił, że proces będzie się toczył nawet pod nieobecność oskarżonego.
„Sąd wymierzył oskarżonemu karę w dolnych granicach”
Jak podaje Polsat News, powołując się na PAP, ostatecznie Sąd Rejonowy dla m.st. Warszawy przychylił się do zawartych w akcie oskarżenia zarzutów, czyli sprzedaży alkoholu bez zezwolenia i promowania alkoholu na stronie internetowej sklepu. Jednak sędzia Marek Niedźwiecki stwierdził, że znamiona czynu zabronionego wyczerpywało jedynie umieszczanie postów dotyczących wódki na Twitterze. Zaznaczał, że za niezgodną z prawem reklamę alkoholu grozi grzywna od 10 do nawet 500 tys. zł. – Sąd wymierzył oskarżonemu karę w dolnych granicach wobec istotnego ograniczenia treści zarzutów i stosunkowo niewielkiej liczby działań – poinformował sędzia.
Były rzecznik MON nie stawił się we wtorek w sądzie. Jego adwokat nie wykluczył, że złoży w tej sprawie apelację.
Krótka kariera Bartłomieja Misiewicza
Zamieszanie wokół sprzedaży wódki to nie pierwsze problemy Bartłomieja Misiewicza z prawem. Wcześniej w areszcie spędził 5 miesięcy, opuszczając go dopiero po wpłaceniu poręczenia na 100 tys. zł. Chodziło wówczas o sprawę związaną z Polską Grupą Zbrojeniową i zatrudnieniem polityka w państwowej spółce. Postawiono mu także zarzut powoływania się na wpływy i czerpania z tego korzyści materialnych. Były rzecznik MON został producentem własnej marki alkoholu po burzliwej karierze politycznej, w czasie której współpracował z Antonim Macierewiczem.
Czytaj też:
TVN 24: Były rzecznik MON Bartłomiej M. prowadził samochód pod wpływem alkoholu