Dlaczego tylu Polaków ginie w wypadkach? Jest drugie dno

Dlaczego tylu Polaków ginie w wypadkach? Jest drugie dno

Straż i policja na miejscu kwietniowego karambolu w Łodzi
Straż i policja na miejscu kwietniowego karambolu w Łodzi Źródło: Newspix.pl / Grzegorz Niewiadomski
W sprawie wypadków drogowych dyskutujemy publicznie już o wszystkich ważnych aspektach – źle projektowanych drogach, wysokości kar, dziurawym nadzorze, złym szkoleniu i egzaminowaniu przyszłych kierowców. Jeden aspekt jednak konsekwentnie pomijamy. Niesłusznie. To on może stać za tym, że śmiertelność w wypadkach, czyli to, ile osób na sto wypadków umiera, jest u nas dużo wyższa niż w Europie Zachodniej.

Mam na myśli coś nietypowego, co nie przychodzi nam łatwo do głowy, gdy myślimy o wypadkach drogowych. Chodzi o szpitale. O ile polskie ratownictwo – czasy dojazdu do miejsc wypadków, używanie Lotniczego Pogotowia Ratunkowego – stoi na przyzwoitym poziomie, o tyle to, co dzieje się potem z ciężko rannymi ludźmi, wcale nie wygląda różowo. Bo i w ogóle opieka lekarska w Polsce różowo nie wygląda.

Od dekad w środowisku zajmującym się bezpieczeństwem ruchu drogowego wskazywano na niezwykłą prawidłowość nad Wisłą. Otóż patrząc na polskie statystyki wypadków widać, że ich skutki są nieco dziwne.

Źródło: Wprost