Zadziwia rozdźwięk między tym, co mówią hierarchowie Kościoła, a tym co robi Kościół jako instytucja. Ubolewania nad tym, że bogaci są coraz bogatsi, a biedni biednieją, Kościół łączy z wyciąganiem coraz większych pieniędzy z budżetu państwa, na który składają się podatki płacone przez wszystkich Polaków, także tych biednych.
Warto zauważyć, że o ile roszczenia reprywatyzacyjne w stosunku do Zabużan zostały ograniczone do 20 proc. ich wartości, a w stosunku do pozostałych wywłaszczonych nawet do 15 proc. (tak jest zapisane w obecnym projekcie ustawy reprywatyzacyjnej), to Kościół odzyskuje 100 proc. wartości dóbr zabranych im przez władze komunistyczne. Podobnie, kiedy wprowadzano religię do szkół, hierarchowie kościelni utrzymywali, że nauczyciele tego przedmiotu nie muszą być opłacani przez państwo. Następnie pozwali skarb państwa do sądu i zażądali pensji, który to proces wygrali, przenosząc koszty swojego utrzymania na barki podatników.
Wreszcie ostatnie próby przerzucenia finansowania budowy Świątyni Opatrzności Bożej na budżet państwa (nie licząc regularnego utrzymywania przez podatników kościelnych szkół wyższych), także dają dużo do myślenia. Kiedy więc hierarchom kościelnym jest wygodnie, to szerokim gestem sięgają po pieniądze zabrane podatnikom przez aparat państwowy, by potem w oficjalnych wystąpieniach współczuć im, że są tacy biedni. Trudno o większy przypadek hipokryzji.
Wreszcie ostatnie próby przerzucenia finansowania budowy Świątyni Opatrzności Bożej na budżet państwa (nie licząc regularnego utrzymywania przez podatników kościelnych szkół wyższych), także dają dużo do myślenia. Kiedy więc hierarchom kościelnym jest wygodnie, to szerokim gestem sięgają po pieniądze zabrane podatnikom przez aparat państwowy, by potem w oficjalnych wystąpieniach współczuć im, że są tacy biedni. Trudno o większy przypadek hipokryzji.