„Nie żyje polski ochotnik walczący w międzynarodowym legionie obrony Ukrainy w wojnie z Rosją. Zginął od odłamków podczas ostrzału artyleryjskiego. R.I.P”. – napisał na Twitterze dziennikarz Onetu, Marcin Wyrwał.
Rzecznik MSZ Łukasz Jasina na prośbę o komentarz odpowiedział „Wprost”, że resort sprawdza informacje w tej sprawie.
Międzynarodowy legion powstał w pierwszych dniach rosyjskiej inwazji na Ukrainę, gdy do walki wzywał Wołodymyr Zełenski. MSZ Ukrainy podawało, że zgłosiło się wówczas około 20 tysięcy cudzoziemców. Polskie władze nie informują oficjalnie o tym, ilu Polaków chwyciło za broń, by wesprzeć sąsiedni kraj w walce z Rosją. W kwietniu biuro prasowe MON przekazało „Wprost”, że do resortu wpłynęło 19 zapytań obywatelskich oraz 5 wniosków w tej sprawie (jeden przekazany, zgodnie z właściwościami, do MSWiA).
Oficjalnie droga do służby w zagranicznej armii jest długa, a ochotnicy, poza zgodą MON lub MSWiA, muszą uzyskać szereg dokumentów.
Wojna na Ukrainie. Potwierdzone informacje o śmierci cudzoziemców
11 czerwca szef MSZ Czech Jan Lipavsky poinformował, że w walkach w obwodzie donieckim zginął obywatel jego kraju. Portal Czeskie Nowiny informował, że był to pierwszy Czech, który wstąpił do ukraińskich oddziałów w trakcie rosyjskiej inwazji.
Pod koniec kwietnia w południowo-wschodniej Ukrainie został pojmany 45-letni Paul Urey, brytyjski pracownik organizacji pomocowej, którego zatrzymali wspierani przez Rosję separatyści. 15 czerwca Samozwańcza Doniecka Republika Ludowa przekazała, że Urey zmarł, mimo że „otrzymał odpowiednią pomoc medyczną”. Samozwańcze władze oskarżały go o „działalność najemniczą”.
Czytaj też:
Karol był budowlańcem, dziś broni Ukrainy. Polacy, którzy pojechali na wojnę