Wysyp billboardów pytających o dzieci miał miejsce na początku lipca. Fundacja Nasze Dzieci z Kornic pokazała Polakom, jak spadała w naszym kraju dzietność w kolejnych dekadach. Według ich grafiki, w latach 50-tych przeciętna rodzina miała szóstkę dzieci, w latach 80-tych czwórkę, a obecnie średnio 2,5.
Wśród wielu komentarzy do tej akcji wybijały się głosy Lewicy, w tym m.in. jej lidera Roberta Biedronia. Podkreślał on, że dzieci zniknęły „w braku mieszkań”, „braku godnej płacy”, strachu pracodawców przed ciążą, „braku żłobków i przedszkoli” oraz strachu przed „nieludzkim prawem antyaborcyjnym”.
Jeszcze innej odpowiedzi udzieliły wspólnie agencja Feeders oraz portal Pomagam.pl. Zastępca dyrektora kreatywnego agencji Adam Sierociński przytoczył słowa Johna F. Kennedy'ego, lekko je dostosowując do sytuacji. – Nie pytamy, gdzie te dzieci, tylko mówimy, co można dla nich zrobić – oświadczył.
Na pomysłowych billboardach pojawiło się hasło „TU jestem” i zdjęcia małych dzieci cierpiących na SMA – rdzeniowy zanik mięśni oraz chorobę układu oddechowego – wszystkie kosztowne i wymagające rehabilitacji. Autorzy kampanii chcieli zwrócić uwagę na ogromne potrzeby dzieci, które już przyszły na świat, a ze względów finansowych ich lost pozostaje niepewny i zależy od pomocy ludzi dobrej woli i zbiórek.