Miał postrzelić psa z wiatrówki, a potem go pobić. Grozi mu więzienie

Miał postrzelić psa z wiatrówki, a potem go pobić. Grozi mu więzienie

Skatowany szczeniak
Skatowany szczeniak Źródło: Instagram / DIOZ
62-latek miał znęcać się nad swoimi psami – bić je, strzelać do nich z wiatrówki. Zaniepokojeni sąsiedzi wezwali odpowiednie służby, które odebrały mężczyźnie zwierzęta. Teraz trwa walka o ich zdrowie.

W niedzielę 24 lipca Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt został poinformowany, że na terenie jednej z posesji na Dolnym Śląsku słychać przeraźliwe piski i skamlenia zwierzęcia. Inspektorzy, którzy przybyli na miejsce ustalili, że pijany 62-latek miał postrzelić swojego psa z wiatrówki, a następnie dotkliwie go pobić.

Na podwórku był jeszcze jeden pies. Zwierzęta trafiły pod opiekę DIOZ. Mężczyźnie grozi pięć lat więzienia.

Pies z uszkodzonym kręgosłupem

O kondycji zwierząt DIOZ informuje na bieżąco w mediach społecznościowych. Okazuje się, że szczeniak odebrany 62-latkowi ma uszkodzony rdzeń kręgowy – to właśnie tam wbił się śrut z wiatrówki. W związku z tym, zwierzę ma sparaliżowane tylne kończyny i nie kontroluje wypróżniania.

Mimo paraliżu tylnych kończyn, szczeniak ma szansę na normalne życie. Inspektorzy DIOZ poinformowali, że pies musi jak najszybciej trafić do kliniki weterynaryjnej w Czechach, gdzie przejdzie skomplikowaną operację neurochirurgiczną wyciągnięcia pocisku z rdzenia kręgowego.

Jest nadzieja na ratunek

- Nie wiemy, jak ta operacja się powiedzie, czy przywróci mu sprawność, ale na pewno to ciało obce musimy usunąć z jego kręgosłupa. Znaleźliśmy klinikę weterynaryjną w Anglii, która zajmuje się wszczepianiem elektrycznych implantów do kręgosłupa. Powodują one to, że pies sparaliżowany jest w stanie kontrolować oddawanie moczu. Może okazać się, że nasz malec po wizycie w czeskiej klinice uda się do Anglii – wyjaśnił jeden z inspektorów DIOZ.

Aby dać zwierzęciu drugą szansę, potrzeba było minimum 20 tysięcy złotych. W tym celu zorganizowano zbiórkę pieniędzy, która – mimo ograniczonego czasu – okazała się sukcesem. Zebrano 42 tysiące złotych. Te pieniądze pomogą uratować życie i zdrowie kolejnych zwierząt.

Czytaj też:
Narobiła rabanu na policji, że ukradli jej auto. Prawda była jednak bardziej prozaiczna

Źródło: Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt