Biolog Państwowej Akademii Nauk Wojciech Solarz nie był przygotowany na nieprzychylną reakcję opinii publicznej, gdy ogłosił, że „Felis catus”, czyli kot domowy, jest „inwazyjnym gatunkiem obcym”.
Solarz wyjaśnił, że koty domowe mają szkodliwy wpływ na bioróżnorodność, biorąc pod uwagę liczbę ptaków i ssaków, na które polują. – Kot spełnia 100 procent kryteriów, które odpowiadają „obcemu gatunkowi inwazyjnemu” – dodał.
Pod etykietą „inwazyjny gatunek obcy” mieściło się dotychczas 1785 różnych gatunków zwierząt. – Do wcześniej wymienionych nie było żadnych zastrzeżeń. Inwazyjny gatunek obcy nr 1787 jest jednak tak ukochanym stworzeniem, że często jest honorowany na polskich cmentarzach zarezerwowanych dla kotów i psów – powiedział.
Dobry kot czy zły kot?
Autorka książki „Szczęśliwy kot” Dorota Sumińska jest oburzona decyzją PAN. Jak podkreśla, są inne przyczyny kurczenia się bioróżnorodności wśród ptaków, za przykład podała m.in. zanieczyszczenie środowiska. – Czy człowiek znajduje się na liście nieinwazyjnych gatunków obcych? – pytała Sumińska, argumentując, że kotom niesłusznie przypisano zbyt dużą winę.
Solarz podkreśla, że decyzja o wpisaniu kotów domowych na listę „inwazyjnych gatunków obcych” nie wiąże się z nawoływaniem do usypiania tych zwierząt. Co więcej, dołączenie „Felis catus” do tej listy, jest zgodne z wytycznymi Unii Europejskiej.
Państwowa Akademia Nauk apeluje jedynie, by w okresie lęgowym ptaków, właściciele ograniczyli pupilom czas spędzany na dworze. – Mam psa, ale nie mam nic przeciwko kotom – podsumował Solarz.
Czytaj też:
Anita Głowińska: Nie szastam wizerunkiem Kici Koci