„Chcemy bzykać w spokoju”, „Chcemy mieć mokro”. We Wrocławiu pojawiły się kontrowersyjne billboardy

„Chcemy bzykać w spokoju”, „Chcemy mieć mokro”. We Wrocławiu pojawiły się kontrowersyjne billboardy

Kampania „Dziki Wrocław – dzika przyjemność” we Wrocławiu
Kampania „Dziki Wrocław – dzika przyjemność” we Wrocławiu Źródło: Facebook / @koalicjawok
Wrocławscy aktywiści zainicjowali kampanię, której celem jest ochrona cennych przyrodniczo terenów. W mieście pojawiły się billboardy, które jednak nie wszystkim się spodobały.

„Kochaj, nie rżnij”, „Chcemy bzykać w spokoju”, „Chcemy mieć mokro” – takie hasła pojawiły się na billboardach we Wrocławiu oraz na grafikach, które trafiły do sieci. Stoi za nimi Koalicja Wrocławska Ochrona Klimatu, zrzeszająca 22 organizacje i ruchy działające na rzecz przyrody i klimatu. To część kampanii „Dziki Wrocław – dzika przyjemność”.

„Dziki Wrocław – dzika przyjemność”

Koalicja zwraca uwagę, że stolica Dolnego Śląska to jedyne duże miasto w Polsce bez rezerwatu przyrody. W związku z tym wytypowano 26 obszarów, wśród których znalazły się m.in. Pola Irygacyjne na Osobowicach, Las Rędziński i Wyspa Opatowicka, które powinny być chronione. Na billboardach powiązano je z wspomnianymi dwuznacznymi hasłami. Odnoszą się one do betonozy i niszczenia przyrody. Koalicja złożyła też 26 wniosków o ochronę tych terenów do prezydenta miasta Jacka Sutryka.

– Jesteśmy gotowi wesprzeć prezydenta i urząd miejski w ochronie tych terenów. Tak, aby stało się to jak najszybciej, bo z uwagi na kryzys klimatyczny i kryzys bioróżnorodności nie mamy czasu do stracenia – podkreślił Jakub Janas z Akcji Miasto.

facebook

Hasła wzbudzają kontrowersje

Hasła umieszczone na billboardach wzbudziły jednak kontrowersje w mediach społecznościowych. Część internautów chwali odważny przekaz, który zwraca uwagę na problem, a inny krytykują go, argumentując że jest „prymitywny” i „żenujący”. „Wow ale krindż. Powiało boomerstwem i januszadą” – napisała jedna z użytkowniczek na Facebooku. „Z tą komunikacją dobrze by było zrealizować kampanię wykorzystując portal Pornhub. Spore zasięgi niewielkim kosztem” – stwierdził inny internauta.

„Czy w Polsce nawet kampania ochrony rezerwatów przyrody musi opierać się na «szczuciu cycem»?! Czy tylko takim przekazem dojdziemy do wrażliwości typowego Kowalskiego?” – pyta z kolei na Twitterze specjalista ds. social mediów, konsultant PR i wykładowca akademicki Wojtek Kardyś.

twitterCzytaj też:
Niemal cały obszar Polski zagrożony, ta mapa pokazuje skalę problemu. Prof. Rowiński: Mamy dwojakiego rodzaju dramaty