Pochodzący z Giżycka pływak Bartłomiej Kubkowski wyruszył z plaży przy molo w Kołobrzegu w poniedziałek (8 sierpnia) po godz. 8 rano. Dystans do Szwecji o długości 170 km chciał pokonać w czasie poniżej 60 godzin, bez snu i przerw na łodzi. Jedzenie i napoje miała mu podawać na wysięgniku załoga płynąca na łodzi asekuracyjnej.
Chciał przepłynąć Bałtyk wpław
„Przyszedł dzień, na który czekałem praktycznie całe życie. Dzień, który śnił mi się przez ostatni rok każdej nocy. Dzień, w którym jako pierwsza osoba na świecie mogę przepłynąć całe morze Bałtyckie wpław. Bądźcie ze mną, to będą szalone 3 dni, a ja obiecuje dać z siebie wszystko i spełnić to marzenie” – napisał na Facebooku tuż przed startem.
Pogoda pokrzyżowała plany
Pierwszą połowę dystansu – z Kołobrzegu do Ystad – Kubkowski pokonał w czasie krótszym niż 24 godziny. We wtorek późnym popołudniem pływak poinformował jednak w mediach społecznościowych, że musiał przerwać wyzwane. „Niestety, ze względu na mocne prądy i pogarszającą się pogodę ostatnie 50 km pokonywałbym od 25 do nawet 60h. Za namową kapitana i po konsultacji z moim zespołem podjąłem decyzję o wycofaniu się. Po 32 godzinach i 30 minutach”. – napisał.
Jak powiedział w nagraniu wideo, „pogoda diametralnie się zmieniła”, a on „nieświadomy cztery godziny stał w miejscu”. – Jest mi bardzo przykro, jest we mnie dużo emocji, ale jest jeszcze przyszły rok i to na pewno nie ucieknie – dodał. Podziękował też wszystkim za wsparcie.
Szczytny cel
Kubkowski zadedykował swój wyścig podopiecznym fundacji Cancer Fighters, której jest wolontariuszem. Uruchomił też zbiórkę na portalu pomagam.pl. Do tej pory udało się już zebrać ponad 80 tys. zł.
Czytaj też:
Prognoza pogody do końca weekendu. Upały wrócą do Polski