Agnieszka Szczepańska, „Wprost”: Niemieckie media piszą o gigantycznych ilościach rtęci w Odrze i wyławianiu z wody kolejnych ton śniętych ryb, a niemieccy politycy zarzucają Polsce brak szybkiej reakcji i współpracy. Z kolei minister klimatu, Anna Moskwa zapewnia, że ustaliła z Federalną Minister Środowiska dalsze działania. W całej sprawie jednak od początku panuje ogromny chaos.
Karol Ciężak: Spodziewam się, że – jeśli okaże się, że wina leży po stronie polskiej – Niemcy wystąpią o gigantyczne odszkodowanie. Doszło do zanieczyszczenia wspólnej rzeki na niewyobrażalną skalę. Koszt naprawy poniesiemy wszyscy, ponieważ instytucje będą wszczynać programy naprawcze z naszych pieniędzy. Ekosystem to nie jest klika gatunków, ale cały układ. Jego naprawa, o ile w ogóle się to uda, potrwa wiele dekad i pochłonie miliony.
Wciąż jednak nie wiemy, co było źródłem wycieku. Pojawiają się spekulacje, że mogło to być jedno z przedsiębiorstw przemysłowych produkujących wyroby papiernicze.
O wycieku mówi się od ponad dwóch tygodni i od początku podejrzewałem, że stoi za tym jeden z dużych zakładów przemysłowych. W obrębie Odry jest ich kilka. Sprawcę trzeba srogo ukarać. Ze znalezieniem winnego bywają jednak problemy.
Dlaczego?
Bo szkoda w polskim prawie ma być mierzalna i już wielokrotnie, jako organizacja, napotykaliśmy na mur, przy interwencjach o znacznie niższych skażeniach. Ciężko udowodnić winę, bo należałoby kogoś przyłapać na gorącym uczynku, a postępowania prokuratorskie ciągną się latami. To patologia. Bez nowych przepisów, nic się nie zmieni.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.