W niedzielę 21 sierpnia na Dolnym Śląsku padało tak gwałtownie, że w wielu miejscach nastąpiły lokalne podtopienia i zalania. Deszcz utrzymuje się zresztą także w poniedziałek, więc służby wciąż ostrzegają o kolejnych możliwych podtopieniach. Na czterech wodowskazach na Ślęży, Czarnej Wodzie i Bystrzycy przekroczone zostały stany alarmowe.
– Sytuacja jest lokalnie trudna. Po południu mają ustać opady, które są w tej chwili dużo mniej intensywne niż były dzień wcześniej – oświadczył w Polsat News Obremski. Zaznaczał, że martwiły go zwłaszcza poranne ostrzeżenia dotyczące powiatu kłodzkiego. Jak tłumaczył, sytuacja jest tam „zawsze nerwowa z racji położenia Kotliny Kłodzkiej, gdzie woda powodziowa bardzo szybko się gromadzi”.
Wojewoda dolnośląski ocenia swoją pracę
Wojewodę dolnośląskiego poproszono też o ocenę swoich działań w związku z plagą śniętych ryb w Odrze. – Mogę z ręką na sercu powiedzieć, że nie mam sobie nic do zarzucenia. Pod względem zarówno merytorycznym, jak i formalnym – mówił Jarosław Obremski. Podkreślał, że na odcinku dolnośląskim problem był stosunkowo niewielki.
– Mnie wtedy nie było, mój zastępca został powiadomiony, że dzieje się nietypowa rzecz na Odrze, ale jednocześnie, że skala tego zjawiska jest skalą, z którą radzi sobie starostwo powiatowe. W związku z tym była to rzecz lokalna – opowiadał. Nie zgadzał się ze stwierdzeniem, że mogło chodzić o „spychologię” służb i unikanie odpowiedzialności czy bagatelizowanie problemu przez kolejne instytucje. Przyznał jedynie, że szef GIOŚ powinien był szybciej powiadomić ministra klimatu.
Wojewoda zapowiedział, że dla przedsiębiorców stratnych na pomorze ryb będą przygotowane odszkodowania. Mają zajmować się tym resorty finansów oraz klimatu i środowiska. Jak zaznaczył, „konkrety” w tej sprawie zostaną przedstawione w pierwszej połowie tego tygodnia.
Czytaj też:
Sondaż. Według 60 proc. Polaków rząd nie zdał egzaminu ws. Odry